Prawa ręka Marii przed i po "nastawieniu" złamania. |
Zaczęło się, w ostatni piątek (21.01.), całkiem fajnie i radośnie. Śniegu nasypało z 20 cm, było coś około zera. Biel przykryła wszystkie niefajne widoki śmieciowe i pozostałości po ulubionych pieseczkach. Tylko spacerować lub... wybrać się na zakupy pokonując niewielkie jeszcze zaspy "zakupowym wózeczkiem" - przecież do sklepu nie daleko.
Wybranie "zakupów" zamiast spaceru okazało się być w wielu wymiarach brzemienne w skutki, tyle niespodziewane, a nawet radykalnie - na jakiś dłuższy czas - zmieniając sposób Marii i mojego życia.
A początek wszystkiego zaczął się od poślizgu na nie odśnieżonym jeszcze chodniku i dosyć niespodziewanego kontaktu pośladkowego z podłożem. Pupa niewiele ucierpiała, bo i śnieg mięciutki, i do chodnika nie było zbyt daleko, jednak Maria "siadając" w sposób - można rzec - odruchowy oparła się na prawej ręce.
I zaczął się mniej przyjemny czas. Nad nadgarstkiem coś chrupnęło, zabolało i dłonią nie dało się bezboleśnie poruszać.
Szpital Kliniczny MSWiA i usytuowany tam SOR niedaleko na szczęście, więc bez wzywania karetki pogotowia dotarliśmy po kilku minutach. I zaczęło się, i trwało ponad 12 godzin.
- do pomieszczeń SOR może wejść wyłącznie osoba cierpiąca bez towarzyszących;
- pobyt na SOR składa się głównie z oczekiwania na: rejestrację, wywiady lekarskie, test c-19, badanie krwi, zdjęcie rtg, diagnoza - złamane obie kości przedramienia powyżej nadgarstka - nastawienie, gipsowanie, ponowne zdjęcie rtg z gipsem, diagnoza i sporządzenie wypisu;
- poszkodowani oczekując na kolejnych lekarzy, dochodzących z oddziałów szpitalnych, wysiadują krzesła na korytarzu-poczekalni przy ciągle otwieranym wejściu do podjazdu karetek pogotowia;
- samowolne opuszczenie SOR, np. wyjście "na papierosa" (elektronicznie sterowane drzwi wejściowe) traktowane jest przez rejestratorów, jako rezygnację z ewentualnych zabiegów czy zaopatrzenia medycznego, i takie dokumenty "palacz" otrzymuje. Awanturuje się, nie chce wyjść? pomoże mu w podjęciu odpowiedniej decyzji błyskawicznie przybyły patrol policji;
- uwagi i narzekania na niemożliwie długie oczekiwanie na "zajęcie się" cierpiącym, kwitowane jest przez personel: "podziękujcie rządowi za taki stan rzeczy" - w domyśle brak dostatecznej ilości pracowników medycznych - jeden dyżurujący lekarz ortopeda, dyżurujący na oddziale od czasu do czasu "wpada na SOR", by pozałatwiać oczekujących na pomoc, a to wszystko trwa przez coraz bardziej wydłużające się godzinami cierpienia;
- zgodnie z regułami SOR-u jego opuszczenie następuje dopiero po wydaniu "zaopatrzonej osobie" tzw. "wypisu" czyli Karty informacyjnej leczenie szpitalnego;
- być może, by przyjęcie na SOR i doraźna pomoc tamże udzielona, może być uznane za "leczenie szpitalne" (i odpowiednio opłacana przez NFZ) kiedy jej trwanie to minimum 12 godzin - stąd tak długi pobyt Marii w tym nieprzyjaznym dla pacjenta miejscu.
Teraz czeka nas przynajmniej miesięczny okres pożycia "na trzy ręce" sterowane z jednego ośrodka decyzyjnego.
Ojej, biedna Maria... Wyczuwam, że dolegliwość z powodu złamania byłaby bardziej znośna bez wielogodzinnego pobytu na SOR. To jakieś koszmarne nieporozumienie organizacyjne. Skoro Oddział Ratunkowy to powinni tu być lekarze ratujący ludzi zamiast lekarzy dobiegających z innych oddziałów szpitala. Beznadziejne oczekiwanie na pomoc pogarsza proces leczenia i niepotrzebnie wydłuża okres cierpienia.
OdpowiedzUsuńDlaczego nie można tego usprawnić?
Trudno się dziwić empatii u lekarzy przeciążonych pracą w pogoni za zyskiem jednak.
Usuń12 godzin? a jeśli poszkodowany bierze leki, ma specjalna dietę itp.?
OdpowiedzUsuńNie darmo mówią, ze na leczenie w Polsce trzeba mieć końskie zdrowie.
Bardzo współczuję, zarówno traumatycznego pobytu na SORze, jak i leczenia.
Oby dobrze się zagoiło!
Kochana! Nic nie można dostarczyć, wodę - na prośbę - dostarczy jakiś tam pan w uniformie "ratownika", jak ma czas.
OdpowiedzUsuńNiedobrze.
OdpowiedzUsuńTylko mogę życzyć szybkiego powrotu do stanu przed tym nieszczęśliwym wydarzeniem.
Ale już jesteśmy razem w naszym domku i na "trzy ręce" dajemy radę życiu.
UsuńTwoją Żonę [której życzę rychłego powrotu do sprawności manualnej] i tak potraktowano w SOR z iście wersalską galanterią...
OdpowiedzUsuńJa podczas dziewięciogodzinnego pobytu w SOR przy szpitalu w W.[skąd uciekłem], zastanawiałem się, czy przy Auschwitz-Birkenau także był SOR. Te metody traktowania przywiezionych ambulansami "interesantów"...
Zdrowia...
Maria dziękuje za życzenia i pozdrawia.
UsuńWspółczuję i życzę aby dobrze i szybko się goiło.
OdpowiedzUsuńI zeby potem rączka była sprawna....
No i żeby na rehabilitację nie trzeba było czekać cały rok albo i dłużej...
Wszystko przed nami. Ja zdobywam wiedzę i umiejętności w pracach domowych.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję Marii. A 12-godzinny pobyt na SOR - to po prostu tortury. W głowie się nie mieści.
Pozdrawiam serdecznie.
A teraz już w domeczku jednoręka Maria użyje moich rąk do prac domowych i kuchennych.
UsuńOj, aż mnie zabolało od samego patrzenia.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażasz sobie jak mnie boli...
UsuńSzybkiego powrotu do zdrowia dla szanownej małżonki…między innymi dlatego nie tęsknie za śniegiem.
OdpowiedzUsuńDzięki! Maria zastosuje się do Twoich życzeń.
UsuńI pomyśleć, że kiedyś( ?) tylko liście kapusty ( na obrzęk), deseczka i kawałek szmatki musiały wystarczyć...
OdpowiedzUsuńWspółczuję noszenia gipsu i wątpliwych przyjemności z tym związanych.
Gips to pestka, gorszy jest bolesność ukryta pod nim.
UsuńZdrowia dla Marii i cierpliwości dla Ciebie, bo poznawanie domowych obowiążków nie będzie proste. Uściski.
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia. Masz rację "wdrożenie się" w nowe obowiązki nie jest łatwe.
UsuńOstatnio musiałam robić dużo badań, a potem odbiór wyników, a potem konsultacja z lekarzem i znowu badania. Naprawdę to zabiera dużo czasu i energii. Będzie dobrze, to najważniejsze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzechodziłem i teraz też przechodzimy z Marią podobne przygody.
UsuńŻyczę dużo zdrowia.
UsuńWłaśnie dzisiaj zdjąłem plastikowy stabilizator ze swojego nadgarstka. Na szczęście nie miałem złamania, tylko naderwane ścięgno, ale łapę przez tydzień miałem dwa razy grubszą. Wyleczyłem "domowym" sposobem, bo do lekarzy nie mam zaufania. Dlatego mam wyrąbane u żony. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńMniemam, że prawy nadgarstek.
UsuńDużo sił życzę, bo żeby się leczyć trzeba mieć siłę konia. A ile cierpliwości, ile oczekiwań na rehabilitację. Nie ma lekko w polskiej służbie, niestety.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Pani Marii i Ciebie
Dziękujemy za serdeczności. Zaczęliśmy nowy tryb, nową formę codzienności skupionej wokół "prawej ręki".
Usuńkto to składał?... nie jestem fachowcem, ale tak na moje dyletanckie oko to aż krzyczy o poprawkę...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Ortopeda uznał, że "taki stan" po nieinwazyjnym nastawieniu kości jest OK. Za tydzień, po kontroli przebiegu leczenie dowiemy się czy miał rację.
OdpowiedzUsuń