Pamiętamy, a jak nie, to stare filmy i kroniki mogą przypomnieć "zabawy ludowe na świeżym powietrzu". Bardzo dawno temu, jeszcze w podstawówce (początek lat 50-tych) podglądałem jak dorośli tańczą "Pod Grzybkiem", na nieheblowanych deskach, w parku miejskim. Do tańca grała orkiestra amatorska (akordeon, bęben i jakaś trąbka, a może saksofon?). Ta sama orkiestra grywała też na wiejskich i miejskich weselach. Nikt nie grymasił, że kurz się unosi z desek estrady tanecznej i nierówności ich ułożenia nie przeszkadzały bardziej niż "rąbek spódnicy".
I tak doszedłem do "Festynu w Jakubowie". Festynu o całkiem innym charakterze niż "zabawa ludowa", chociaż też na "świeżym powietrzu" i bez zadaszenia i muzyce z play backu, czyli "normalny" koncert. Jak widać na zdjęciach nawet była wygrodzona pandemiczna strefa chociaż maseczek jak na lekarstwo. Widzów i uczestników festynu nie było zbyt wielu, a atrakcji - co pokazuje plakat - co niemiara.