Pięknie się zapowiadało i nieco inaczej się skończyło, jak to w życiu - politycznym też. Szlachetny zamiar pognębienia raz na zawsze jednej partii nie udał się. Niesnaski wygranych z 17. października, zwłaszcza wysiłki Hołowni do podziałów ("bez 3 drogi nie uda się Polską rządzić" - czy jakoś tak) zniechęciło większe grupy młodych by nie głosować. Aborcyjna niemoc marszałka sejmu - zresztą czego można było się spodziewać po tym ukrytym klerykale, zrobił swoje na czym skorzystali "dojarze" z PiS.
Blisko, bliziuteńko, jak przy każdych wyborach, mamy z Marią do "naszego" punktu wyborczego. Nie dość, że było bliziutko to jeszcze słońce oświetlało nam parkową alejkę prowadzącą do urny. Do pięknej, szklanej urny, przy której pan przewodniczący komisji wyborczej, zrobił nam pamiątkowe - jak zwykle zdjęcie.
Święta niech będą najważniejsze dla chrześcijan, najpiękniej zastawi się stół w ogrodzie z powodu dwudniowego wybuchu wiosny, ale to i tak jest to zbyt mało by poczuć ich pełną uroczystą wartość, bo sama tradycja już nie wystarcza. Ile można potłuc skorupek na pracowicie z fantazją malowanych jajek kraszankami zwanych, by je zjeść wreszcie na wiele sposobów? Ile razy można powtarzać znane od dawna rodzinne opowieści wielkanocne jakie się zdarzyły w minionych "świętach"?