Akcja narodowego szczepienia na "mojej osobie" - co za wyrażenie nowomowy - przebiegło w Ameryce, można rzecz, bezproblemowo. "Amerykański" Wojewódzki Szpital Rehabilitacyjny dla Dzieci w Ameryce przyjął nas (byłem na szczepieniu z Marią dowiezieni przez Jolę wczoraj) w śniegu, ale serdecznie. Przyjeżdżając tam na 10.30 (27 km od Olsztyna) byliśmy zaskoczeni brakiem kolejki, czy większej liczby oczekujących, byliśmy pierwsi. Dopiero jak odbywaliśmy poszczepienną kwarantannę zaczęli przybywać kolejni chętni.
Powtórzyła się kolejny raz sytuacja z jaką często się spotykam kiedy Maria staje w kolejce. W momencie kiedy się w którejś kolejce ustawi za nią natychmiast ogonek rośnie nieprzyzwoicie. Przykra byłaby odwrotna sytuacja, gdyby na samo zbliżanie się Marii do kolejki, raptem większa ilość osób stanęłaby przed nią.
Wpadliśmy między dziesiątkę pań pielęgniarek i lekarek, które szybciutko się nami zajęły (ankiety, badania, wywiad posiadanych chorób lub ich braku). Najdłużej trwało 25 minutowe oczekiwanie na skutki. Oczekiwanie niestety nie zakończyło jakimś spektakularnym skutkiem reakcji uczuleniowej.
Szczepienie andtycovidowe, udane ze wszech miar i świat cały rozbłysnął słońcem, które od rana skrywało się za chmurami, jakby chciało się nam przyjrzeć jak wyglądamy, jakie mamy miny i samopoczucie. Stwierdziło, że jest z nami wszystko dobrze i skryło się na powrót.
I tak dzień po dniu stwierdzam, że jest coraz lepiej, że los nie rzuca kłód pod nogi. Chociaż mogło tak wyglądać, jak PC-et odmówił współpracy ze mną i nie chciał się włączyć. Ale już po balu. PC-et po wymianie: zasilacza i wstawieniu nowego dysku SSD śmiga jak szalał przed ponad 10. laty. Z czego szybciutko skorzystałem pisząc ten post.
Na koniec ponury "dowcip" w temacie szczepień - Sąsiad do sąsiada rzecze: "No teraz po tych szczepieniach covidowych mogę spokojnie umrzeć".
No to teraz tylko patrzeć z entuzjazmem w przyszłość...choć horyzont ciagle jakiś taki mglisty.
OdpowiedzUsuńPatrzę i spoglądam i ciągle mi mało tego patrzenie i spoglądania.
UsuńCzarny humor, sąsiad umrze zdrowszy:-)
OdpowiedzUsuńSukcesy na polu szczepieniowo-komputerowym poprawiają humor, oby tak dalej!
Sąsiad nie pozwala zbytnio na mój optymistyczny ogląd tego świata.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNo, no! Szczepienie w Ameryce, to jest COŚ. Najważniejsza jednak radość.
Pozdrawiam serdecznie.
Jeszcze trzy tygodnie i mogę czuć się bezpiecznym.
UsuńGratulacje za decyzję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie wahałem się, ani przez chwilę. Wprawdzie współistniejących chorób nie posiadam, ale jak się lekarze postarają to wynajdą.
UsuńFajna ta Ameryka:) W połączeniu z radością to już po prostu rewelacja.
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach to tylko budynek tzw. główny, ale to jest bardzo rozbudowany obiekt i usługi też.
UsuńO swoim stosunku do szczepienia już pisałem, ale ... gdyby mi ktoś zafundował darmowy wyjazd na zaszczepienie i pobyt w Ameryce, tej za Wielkim Stawem, to może bym się zdecydował ...
OdpowiedzUsuńI tak trzymać! Tak, trzeba mieć marzenia nawet w covidzie, nawet pod kluczem we własnym domeczku.
UsuńMoże Maria powinna się wynajmować w sklepach, w których nie ma ruchu :) Od razu by się kolejki pojawiały :)
OdpowiedzUsuńRozważaliśmy taki sposób pomocy znajomym sklepikarzom, ale Marii ma wiele innych zajęć.
UsuńNo to macie z głowy.
OdpowiedzUsuńA termin drugiego szczepienia też już wyznaczony?
Termin wyznaczony na 25 lutego.
Usuńświtanie. Udało się. Wiosna należeć będzie do zaszczepionych:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, wiosna nasza!
UsuńNo to jeszcze druga dawka i na jakiś czas z głowy :)
OdpowiedzUsuńStraszą, że jak "na grypę" będziemy się szczepić "na covida" i to nawet w dwóch dawkach.
Usuń