Autobiograficznie napisał Zbigniew Uniłowski we "Wspólnym pokoju", w książce którą też sfilmowano: https://www.youtube.com/watch?v=quCqXJWmrMI. Krótko, zwięźle z konkretną wiadomością docierającą do wszystkich bardziej i mniej myślących, zwracających uwagę na przemijanie, na bezpowrotność "dzisiaj" i niepewność nadejścia "jutra".
Naszły takie rozważania po informacji "Asmodeusza - Zrzędy": http://zrzeda.blogspot.com/ Z przyczyn subiektywnych kończę działalność blogową. Tych, którzy lubili czytać moje teksty, proszę o wyrozumiałość, tych, których doprowadzały do szału, już nie będę denerwował. Pewnie pozostanę w tej strefie, choć już tylko jako odwiedzający i komentujący, więc się z Wami nie żegnam.
Nie podał "przyczyn", ale pewno są ważne skoro zdecydował się "na odejście". Na pocieszenie zostawił informację, że będzie nas "odwiedzał i komentował", czyli czuwał i kontrolował, jak się sprawujemy - to ostatnie to żart ma być. Nie usuwam jest bloga, chociaż przesunąłem na sam dół "drabinki popularności", by tam czekał, "aż mu się odmieni". Dodam jeszcze, by już nie marudzić, że "czytało się Zrzędę dobrze"! Więc do zobaczenia...!
Będąc już dłuższy czas blogerem byłem świadkiem ekranowym jak wielu moich linkowych przyjaciół odchodziło na zawsze w sensie eschatologicznym i "normalnym" rezygnując z pisania, inni robili i robią dłuższe i krótsze przerwy... Wszystkich mi szkoda, bo po jakimś czasie wzajemnego czytania swoich postów i komentarzy zaprzyjaźniamy się, szanujemy swoje poglądy i opinie, potrafimy wyłowić trolla, czy innego trutnia.
Dlatego dla mnie, każde rozstanie się z czytanym i komentowanym blogerem jest jak rozstanie z przyjacielem, z którym "przeżyło" się jakiś dobry czas - chociaż to "przeżyło" dziwnie brzmi, ale jest w tym jakiś głębszy sens. "Zrzędę-Asmodeusza" pozdrawiam i czekam na jego "powrót" - oczywiście nie jak na powrót "syna marnotrawnego".
i tak to jest... ja skończyłem u siebie serial, a Asmo bloga, aczkowiek różnie to bywa z tymi kończeniami, czasem ktoś wznawia działalność mimo deklaracji... wszelkie spekulacje na temat przyczyn nie mają sensu, kto ma je znać, to być może zna, nam tylko pozostaje dalej robić swoje...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Cieszę się z zakończenie serialu! Rób dalej swoje...
UsuńMam tak samo, więc tym bardziej niepokoję się, gdy ktoś zamyka blog bez pożegnania...
OdpowiedzUsuńjotka
Chyba znalazł lepsze, lepiej płatne, zajęcie.
UsuńMoże został doradcą nowego wicepremiera?
UsuńDziękuję, że napisał Pan tę notkę o zamknięciu bloga przez Asmodeusza.
OdpowiedzUsuńWiadomość zaskakująca i niepokojąca, bo bez wcześniejszych "zrzędliwych" zapowiedzi.
A drugi blog tylko dla zaproszonych komentatorów. Jak zdobyć takie zaproszenie skoro z blogiem nie ma kontaktu? :(
Dla mnie sytuacja szczególnie niekomfortowa, bo lubiłam te Asmodeuszowe blogi i od nich zaczynałam codzienną lekturę "blogową". To był dla mnie blog podstawowy z adresem na pasku, a po jego linkach przechodziłam do kolejnych, w tym także do Gazety Domowej.
Asmo, jeżeli to przeczytasz, to wiedz, że "pękł" kawałeczek mojego serca z Twojego powodu. :(
Ale dziękuję, że byłeś, że byłeś taki jaki byłeś, że tak pracowicie, regularnie i mądrze pisałeś... :)
Życzę Ci zdrowia i wszelkiej pomyślności w życiu. :)
Przepraszam Panie Jerzy, że pozwoliłam sobie na Pana blogu napisać powyższe słowa do Asmodeusza, ale nie bardzo wiem, gdzie indziej mogłabym to zrobić, a Pan zareagował jako pierwszy na tę sytuację.
jak zdobyć zaproszenie?... po prostu nic nie robić... jak Asmo będzie chciał, to sam Ci przyśle... a jak nie przyśle?... tys piknie... chce Ci się gadać z kimś, kto z Tobą nie chce gadać?...
Usuńp.jzns :)
Mario! Przeczyta z całą pewnością, przecież obiecał nam komentarze.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMario:
UsuńNajpierw wyjaśnienia. Blog Świętoszka nie jest dostępny dla nikogo, wymagane hasło jest hasłem dostępu do mojego profilu w Google i chyb rozumiesz, że nie zdradzę go nikomu. Jutro, najdalej pojutrze, w ten sam sposób „zniknie” blog Zrzędy, na razie ma tylko formę informacyjną o zakończeniu blogowania.
Miło mi, że tak zaczynałaś dzień, jestem wdzięczny za to, że byłaś mi wierną Czytelniczką. Przykro mi, że „"pękł" kawałeczek Twojego serca z mojego powodu”, ale uwierz mi, że mnie samemu nie jest łatwo, bo te blogi były moim drugim, kto wie czy nie bardziej ulubionym życiem.
Za życzenie i w pełni je odwzajemniam.
at Asmo...
Usuńtak, czy owak, to było murzyństwo, że uwaliłeś mi rozrywkę czytania Twoich polemik z Radkiem, muszę się zastanowić, czy wzionźdź to osobiście, czy nie :D
PKanalia:
UsuńPoproś Radka, aby pisał kontrowersyjnie, a polemik będzie pod dostatkiem ;)))
"mnie samemu nie jest łatwo" - czyli jednak jest coś, co Cię Asmo do takiego kroku i w takim "pośpiechu" zmusiło … :(
UsuńTak bez szczególnego związku z tematem...
OdpowiedzUsuńWszystko boi się Czasu. Czas boi się piramid [staroegipskie].
Jest związek i to ścisły, bo o czasie i jego znaczeniu można bez końca.
UsuńTematem, jak sądzę, stał się nieznany mi bliżej Asmodeusz (byt niebiblijny, medialny raczej]? Tak więc... Zrozpaczonym zalecałbym ...piramidon.
UsuńAttylo. Może dlatego był popularnym, że nie był "biblijnym" i potrafił interesująco pisać?
Usuń"Czas ucieka, czas nie stoi, zegar czasu też boi."
OdpowiedzUsuń1. Mam wrażenie, że w tej maksymie czegoś brak, a przez to brak sens.
2. U mnie jest teraz godzina 17 minut 53...
3. U Ciebie prawdopodobnie godzina 8 minut 54. TO co jest z tym Czasem. Cofa się???
ERRATA:...sensu...
UsuńOczywiście, że się cofa lub przyspiesza co 15 stopni, co 15 południków. Pięknie to cofanie i przyspieszanie opisał Umberto Eco w "Wyspie dnia poprzedniego".
UsuńTobie też dziękuję za uznanie, choć przecież nie byłem pilnym komentatorem na Twoim blogu. Już tak na marginesie, jestem przekonany, że „śmierć wirtualna” jest jednak daleko bardziej do przełknięcia, niż ta rzeczywista ;) Jak zapowiedziałem, na pewno będę się pojawiał na znanych mi blogach.
OdpowiedzUsuńNie musiałeś bywać u mnie, dla mnie jest ważne, że ja bywałem u Ciebie.
UsuńKażdy ma swoje powody gdy zaczyna blogować, każdy ma tez swoje gdy je kończy. Być może w tym przypadku wyczerpały się przyczyny do kontynuowania pisania. Sam mam takie momenty.
OdpowiedzUsuńNie idź tą ścieżką, tak to bywa, że złe przykłady są powielane.
Usuńblogare necesse est :)
UsuńTrafiłeś w sedno PK! Chociaż może nie koniecznością a potrzebą opisania siebie, swoich przemyśleń, podzielenie się z innymi tym co nurtuje, poszukanie podobnych sobie lub inaczej myślących, czy reagujących.
UsuńCoś sia zaczyna, coś się kończy...... I tak bywa.
OdpowiedzUsuńTo niby naturalne, to zaczynanie się i kończenie, ale smutno jakoś...
Usuń"Wspólny pokój" czytałam. Cytowanego zdania nie pamiętam.Żałuję żalem żałujących. Zawsze fajniej w znanej gromadzie, czyli wspólnym pokoju:))
OdpowiedzUsuńCytowany dwuwiersz bardziej wybija się w filmie niż w treści książki.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy znajomi Blogerzy odeszli już na zawsze. Inni zgubili się gdzieś podczas wielkiej onetowej emigracji. Przykro, gdy nawet wirtualna znajomość się kończy. Smucę się także wtedy, gdy odwiedzany blog milknie, albo całkiem znika.
Pozdrawiam serdecznie.
Trwajmy. Trwanie budzi szacunek i wdzięczność odwiedzających - oprócz trolli oczywiście.
UsuńMoże się myliłem, ale od początku odnosiłem wrażenie, że inny Asmodeusz pisze na blogu, a inny komentuje. "Na szczęście" kiedyś nazwał mnie faszystą i po kilku tygodniach nasza znajomość blogowa zakończyła się.
OdpowiedzUsuńPrzykre jest jednak to, że faktycznie przerzedzają się nasze szeregi i niknie blogosfera. Gdy ok. 2002 r. przeniosłem się na Onet to blogerów było ponad 1 milion 900 tys., a wśród nich politycy do poziomu prezydenta włącznie.
Nie miałem takiego wrażenie że dwóch jest/było Asmodeuszy. Chociaż niech jeden, skoro się drugi uparł i zwiał, pozostanie z nami.
UsuńTen jeden posty pisał bez błędów, ale ten drugi w komentarzach potrafił w jednym zdaniu walnąć kilka ortografów. To się zmieniło natychmiast, gdy admin wprowadził korektora błędów. Podobnie było z logiką i komunikatywnością wypowiedzi. No i do tego to zdjęcie księdza w rubryce "O mnie" ... to zniechęcało.
UsuńZdjęcie księdza??? Zdumiewające! Tyle czasu (choć faktycznie nie od początku) czytałam blogi Asmodeusza i żadnego takiego zdjęcia nie zauważyłam. W "okienku" była zawsze Jimi Jimi, ulubiona Asmodeuszowa czarna kotka, wielokrotnie opisywana na blogu. :)
UsuńCzy ktoś inny jeszcze widział tego księdza??? :))
Księdza widziałem w filmach Sekielskich. Na Twoim blogu Andrzeju królowała, albo "kotkowało" się zawsze ta z dużym zarostem kotka.
UsuńPozdrawiam!
Z tego co pamiętam to wielkie rozczarowanie i negacja pojawiły się ze strony takich blogerek: Malina, Jaskółka, Aisab, i wielu innych, ale już nie blogujących. Blogerzy, tacy jak ja, nie zwracali na to uwagi, tym bardziej, że sam właściciel bloga przyznał, że to był żart, a księdza miał tylko w rodzie. Ksiądz "wisiał" jednak parę ładnych lat, a autor komentował w duchu uduchowionego.
OdpowiedzUsuńDraństwo ci uczyniono wielkie.
Usuń