Nasycony współczesnością po dziurki w..., sięgnąłem po "Czarodziejską górę", po Tomasza Manna. I cóż z tego, że czytałem kilkakrotnie całościowo i jeszcze więcej razy we fragmentach, raz omijając odniesienia polityczno-społeczne innym razem zaś skupiając się na utopijnych wywodach jezuity, racjonalisty, Naphty. I cóż z tego, że treść dzieła i historię Hansa Castorpa poznałem już dawno i pamiętam - tak jak zapewne wielu z Państwa, którzy czytają i potrafią odróżnić ziarno od plew.
Sięgnąłem, i od początku, od pierwszej strony, zanurzyłem się w tej ponadczasowej prozie, potoczystej, ze zdaniami tak długaśnymi, że często jednej strony - czytnika Kindle - brakuje na jego zakończenie. Podobnych zdań używa w swoich tekstach Krzysztof Varga - wiem, bo to też czytany przeze mnie literat.
Chciałem odpocząć od współczesności kryminalno-horrorowo-sensacyjnej, gdzie na jednej stronie potrafi być często po kilka trupów, setki wystrzelonych naboi i kilka mordobić. Gdzie zdania są tak krótkie, jak monosylabiczne wypowiedzi bohaterów - jak u niedościgłego w tym Ernesta Hemingwaya. I udało się.
Mój pierwszy Mann, od którego zacząłem z nim czytelniczą przygodę, to trzytomowa saga rodziny z Lubeki: "Buddenbrockowie". Może i po nią sięgnę. Ale nie przebrnąłem przez "Doktora Faustusa", ale pamiętam film, jeszcze czarno-biały z 1926 r. - może film mnie zraził do książki, chociaż wiem, że "mannowska" proza jest ponadczasowa.
Nie jestem pewien, czy dotrwam pracowicie w tym zachwycie do ostatniej strony, ale póki co. czytam. Czytam używając Kindle. Ten sposób czytania budzi wstręt u wielu moli książkowych, jak tłumaczą: Odbiera książce duszę! Zapewne tak jest, gdyż mając we wszystkich pokojach zapełnione półki nie upchnę w nie nic więcej. Chociaż co kilka tygodni robię przegląd i autodafe by "zrobić miejsce", to i tak więcej zmieszczę na karcie pamięci Kindle niż ograniczonej przestrzeni półek.
Dodam jeszcze, że ekranizacje obu dzieł Tomasza Manna nie podobały się i nie zapamiętałem ich nawet.
O nie, jeśli książka, to tylko papierowa...ale masz rację, Manna i Kafkę zawsze warto sobie przypomnieć:-)
OdpowiedzUsuńA z Kafki to tylko Zamek i Proces. Pozostałe nie zachwyciły mnie.
UsuńJakoś to elektroniczne czytanie nigdy mnie nie wciągnęło. Szczerze mówiąc nie próbowałem ale w fizycznym zmienianiu stron jest jakiś urok. Manna nigdy nie czytałem. Prawdę mówiąc sam nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńSiła przyzwyczajenie do czytania papierowych książek, jest przeogromna, ale niekiedy musi ustąpić przed realiami lokalowymi/półkowymi chociażby. Nie zawsze w bibliotekach można "na już", "na dzisiaj" wypożyczyć potrzebną akurat książkę. Stąd też moje "mieszane" sposoby czytania.
UsuńOdskocznia zawsze się przyda. 😁
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas zmieniam zainteresowania nie tylko w rodzajach lektur.
Usuńimponujący, klasyczny zestaw:)) Atmosfera sanatorium, hmm...no i gruźlica - motyw literacki dość częsty.Ciekawa jestem, czy znajdzie się artysta, który połączy atmosferę naszego czasu z chorobą?))
OdpowiedzUsuń2.lubię papier:)) Szelest, zapach - i przetrwa chyba dłużej niż elektroniczne nowinki...
Wiem, rozumiem i szanuję przyzwyczajenia, ale przy mojej zachłannym czytaniu muszę wejść w elektronikę, e. i audiobooki też. W długich jazdach lepiej słuchać niż czytać śledząc oczami trzęsący się tekst.
Usuń