Blog wyświetlono

sobota, 12 grudnia 2020

2583. Przed świętami

 Jak pamiętam, a pamięć o czasie minionym jeszcze mam całkiem-całkiem, to na tydzień, lub wcześniej, przed Świętami zaczynała się gorączka przygotowań kuchenno-wigilijno-świątecznych. By nie przeszkadzać w kuchni wysyłano mnie w miasto po ostatnie, jeszcze brakujące wiktuały, pakiet kartek świątecznych,  choinkę, czy dodatkowe prezenty. Czekało się na "pierwszą gwiazdkę", na możliwość dotarcia do pięknie opakowanych i przewiązanych wstążeczkami prezentów, na Mikołaja... 

Tak drzewiej bywało. Bywało, że śniegi były na chłopa, że trzeba było skoro świt przekopywać się przez zaspy by do chodnika dojść, a drzwi zewnętrzne otwierane były zwykle do wnętrza, by móc je otworzyć nie blokowane przez opadłą grubą warstwę śniegową.

A i choinka musiała być "żywa" i pod sufit pięknie ozdobiona "normalnymi" świeczkami w przypinanych do gałązek uchwytach, naturalnymi orzechami włoskimi, jabłkami, nie mówiąc już o cukierkach w piękne "pazłotko" owiniętych. "Pazłotkiem" w slangu nielatów podstawówki nazywaliśmy folię aluminiową, o którą było w tamtych odległych czasach raczej trudno, było to takie "niby złotko", złotko dla ubogich.

Te sentymentalne dosyć wspominki porównujące "dzisiaj" z tym co minęło bezpowrotnie i nie wróci przecież kusi się o szukanie przyczyn, powodów i winnych istniejącego stanu rzeczy. Nie można Tuska obwinić, ale  jeśli chodzi o mróz i zaspy śnieżne mógł być ich przyczyną, tak jak spowodował wprowadzenie stanu wojennego, bo 13 grudnia ów "stan" ogłosił Jaruzelski schowany za ciemnymi okularami.

Obecny brak wspomnianych wyżej "artefaktów zimowych", a i wcześniejszych, "jest odpowiedzialny" już całkiem kto inny, nie Tusk. Im dłużej rządzi "ktoś inny" tym wyraźniej widać, że pan B. zasłonił lico rękawem zwiewnej szaty, odwrócił wzrok i zaczyna doświadczać "tego innego" plagami jak biblijnego Hioba.

Hiobowi dysponent plag na szczęście nie odebrał na początek rozumu, pozwolił  powoli rozumieć dlaczego kolejno odbiera mu członków rodziny, podziw współżyjących i siły pozwalających na przemożenie  plag jakimi go szczodrze obdzielał. A kiedy już Hiob w końcu dlaczego i po co ta "plagowa akcja", już się nie podniósł z upadku.

Na dodatek nie obciąży się już Tuska widmem pandemii krążącej nie tylko po Europie. To już stało się za "dobrej zmiany". Ta "zmiana" dorobiła się także miana wrzeszczącego bachora stojącego w kącie wskazanym przez pozostałych członków Unii Europejskiej. 

Poprzednio było 27:1, teraz miało być 26:2 - ale nie było. Kolejnego starcia Unia vs PiS będzie niebawem kiedy kurek z unijnymi pieniędzmi zacznie być przykręcany, kiedy strumień stawać się coraz bardziej cieniutki. Bo przecież tylko dwa państwo unijne Polska i Węgry mają kłopoty z praworządnością, by tak to eufemistycznie nazwać.

I tak to przed świętami nachodzą takie krańcowo nieprzyjemne refleksja, zamiast nakręcania emocji odczuwania wielkość Bożego Narodzenia.

14 komentarzy:

  1. Czasy i ludzie się zmieniają, ja tylko mam nadzieję, że nie zrobią nam zakazu przemieszczania tuz przed Wigilią, bo nasi apostołowie tak potrafią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzieję na lepsze, dogodniejsze dla nas, trzeba mieć zawsze, a "oni" i tak zrobią co im się uroi.

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Tęsknię za opisanymi przez Ciebie świętami.
    Ciekawe, co jeszcze przed świętami miłościwie panujący wymyślą? Może koalicja rozpadnie się?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach to zimowe święta! Cudne były. A "miłościwcy" będą starali się jak mogą i prezes nakaże obrzydzić nam świętowanie.

      Usuń
  3. "Pazłotków" nie pamiętam, ale na kilka dni przed świętami kleiliśmy łańcuchy z kolorowych papierów i składaliśmy gwiazdki z papierowych białych pasków. Na choince wieszało się te lepsze czekoladowe cukierki i jabłka w karmelu. Atrakcją były małe świeczki przypinane do gałązek, które często wywoływały pożar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choinki zdobiło się "produkowanymi" w domu ozdobami. Wykończeniem, podkreślającym zimowy charakter choinki, była wata udająca śnieg.

      Usuń
  4. Złotka pozyskiwaliśmy zbierając i prostując pod żelazkiem papierki z cukierków. Oczywiście w tylko wtedy gdy takie cukierki były jeszcze dostępne w sklepach:)
    Ach, to były święta...
    Politycznych osiągnięć ostatnich dni już nawet nie mam sił komentować. Czy udźwigniemy ten kolejny sukces?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mieszkając w Barcji, na północny-wschód od Olsztyna "pazłotko" znajdowaliśmy rozbierając kondensatory prądu wyjmowane z demobilu powojennego.
    Ziobro wyjaśnił, czyli rakiem poszedł, kogo nazywał "miękiszonem"

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie powiem, że kiedyś to było bardziej nastrojowo i tajemniczo. Obecnie dużo spraw jest pozbawionych pewnego nastroju i wagi chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z wiekiem szukanie nastrojowości rośnie także przez odwołania się do wspomnień.

      Usuń
  7. w tym roku naprawdę pojęcia nie mam, jak nigdy, jak moje Święta będą wyglądać...
    /u mnie Święta zaczynają się wraz z Przesileniem Zimowym, ale to jest akurat kwestia czysto techniczna, niezbyt istotna/...
    pomijając kwestie pandemiczne, to złożył się na to zaiste nieciekawy zestaw innych okoliczności i wydarzeń w realu... wiem tylko, że raczej na pewno wypadnie mi z planu sylwestrowy wyjazd do Krakowa...
    a co do artefaktów, to w centrum Warszawy jest już iluminacja świąteczna, ale jeszcze nie po drodze mi było to obejrzeć na żywo...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te Święta będą inne, przyszły rok także. Wszystko to może stanowić cezurę nadchodzących zmian - wszystko co nadchodzi będzie inne, zmienione, zmienione w farsę, karykaturę, czy jednak w świetlaną przyszłość.

      Usuń
  8. Szczerze mówiąc to mnie osobiście jakoś brak zimy nie przeszkadza- nigdy nie byłam miłośniczką tej pory roku.Co do świąt BN- gdy byłam dzieckiem to jeszcze jakoś je znosiłam, a gdy już poszłam "na swoje" to były to po prostu wolne dni. "Na swoim" to gdy tylko dziecko było na tyle duże by z nim podróżować to na wszystkie święta wyjeżdżaliśmy w góry.Jetem oportunistką, nie lubię świąt na gwizdek a prezenty mam zwyczaj dawać tak zupełnie bez okazji -jestem w sklepie i widzę coś, co wiem ,że ktoś mi bliski tę rzecz lubi to kupuję i przy najbliższym spotkaniu daję. Nie znam gorączki przedświątecznej, gdy mam ochotę np, na tort makowy jestem w stanie go zrobić nawet w lipcu a nie czekać z tym do świąt.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mną jest nieco inaczej. Lubię świętować, nawet "na gwizdek" nie znoszę jednak "łamania się opłatkiem" przy składaniu życzeń - chociaż i życzenie są sztampowe i banalne.

      Usuń

2411. Słowo na niedzielę 11

 P łynie i płynie ten czas nasz jedyny. Ucieka gdzieś tam niepostrzeżenie i nie zamierza wrócić, i nie pozwala na poprawienia, zatarcie błęd...

Ostatnie posty