Jesteśmy już na miejscu, nad ciepłym - naprawdę Bałtykiem, w Łebie, w "Zdrowotelu". Jesteśmy już kilka dni więc już wiem co mnie spotkało i co mnie i Marię czeka w następnych dniach.
Zacznę od tego, że mam zbyt mało czasu na zwyczajowe, codzienne prace przy laptopie, a na dodatek jest to przełom miesiąca, tygodnia więc rodzinne wydawnictwa cyfrowe i blog, muszą zostać wydane mimo ograniczeń czasowych.
Ograniczone większość 24 godzin doby zajmują: zabiegi mające polepszyć stan cielesny zużywającego się organizmu: kąpiel borowinowa, masaż całego ciała na łóżku wodnym i elektrowstrząsy kręgosłupa lędźwiowego. Rano o świtaniu na plaży pół godziny tai-chi (osiem kawałków brokatu), kolejne pół godziny szybkiego marszu nordic walking i krótka kąpiel w morskiej fali przyboju.
Jak już się opadnie z sił, powrót do pokoju, kąpiel w "zwykłej" zimnej wodzie i inne zabiegi upiększające - tak do śniadania. Do śniadania po którym trzeba się poddać "zabiegom". Zabiegom nie tyle męczącym co dosyć nudnym po 20 minut każdy.
Do obiadu wolne! Wolne aż do kolacji i po kolacji też wolne, aż do rana samiutkiego. I było fajnie, byłoby tego "wolnego" sporo i pod dostatkiem... Ale nie ma tak dobrze, by na gorsze nie wyszło.
Bo oto są jeszcze inne obowiązki i nakazy zwyczajowo przyjęte. Z nad morza należy, obowiązkowa zresztą, wrócić opalonym, by dać świadectwo tą opalenizną udanego pobytu. Także ten ogrom "wolnego" raptem się kurczy do minimum.
Na domiar złego animatorzy próbują zagospodarować wieczory: pieczenie kiełbasek, karaoke, występy znanych bardziej i mniej artystów. Jakby tego było mało to w dni wolne od zabiegów jest konieczność udziału w bliższych i dalszych wycieczkach zbiorowych - indywidualny już na własną odpowiedzialność.
I jak żyć skoro brakuje nawet czasu na drzemkę nie mówiąc już o lekturze "Chamstwa" Kacpra Pobłockiego, które zapakowałem razem z laptopem i dopiero dzisiaj do niego zasiadłem bo zaczęło padać i nijak zdobywać opaleniznę.
Udanego pobytu:)) Opaleniznę można pominąć ale wylegiwania się na piasku już nie.
OdpowiedzUsuńDzięki! Pobyt już udany! I taki będzie do ostatnich dni.
UsuńZacny Podwójny Rodaku [Lubelszczyzna i WarmioMazury], nie bądź malkontentem! To tylko 2 tygodnie! Pomyśl tylko o tych, którzy dla Ciebie cierpią któryś tam rok w Sejmie, Senacie, na stolcu rezydenckim. I to za pieniądze nieporównywalne z Twoimi. Tu gdzie my teraz, musiałbyś wyjść na ulicę, by Cię biczem wodnym poczęstowano i sprawiono masaż... Na wczasach - inaczej. Zaciśnij wreszcie usta i szepnij: - Nic to! Wszystko tobie, ukochana ziemio... A ja w Twojej intencji wypiję kusztyczek chłodzonej pigwówki z miodem. A potem "zdziebko" się zdrzemnę. Oby nam się!
OdpowiedzUsuńMasz rację! Zajęty sobą zapomniałem o tych "co na górze" cierpią narażeni na wściekłe ataki, totalnej opozycji. A ile cierpień przysparza wszystkim "powrót Tuska"! Tutaj poprzestaję na, też schłodzonym, Żywiec Porterze.
Usuńa po turnusie w damskiej ubikacji widnieje nieśmiertelny napis "gópi kałowiec" /ups, teraz to właśnie "animator" się nazywa/...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
"Napis" podoba się.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNie znoszę organizowania mi czasu, więc wszelkie animacje zawsze i wszędzie omijam szerokim łukiem. Także jakieś zbiorowe gimnastyki, biegi czy marsze. Indywidualny spacer brzegiem morza, kiedy najdzie mnie ochota, a nie na godzinę określoną w grafiku, to jest to, co daje mi energię i pozwala odetchnąć. Masaż czy kąpiel w jakichś perełkach - owszem - ale też wtedy, kiedy mnie się zechce z tego skorzystać.
Pozdrawiam serdecznie.
Indywidualistka jak rzadko! Ale to najfajniejsze kiedy się robi to co chce.
UsuńPrzy laptopie i książkach jeszcze się nasiedzisz jesienią i zimą!
OdpowiedzUsuńPóki co, korzystaj i ciesz się wszelkimi atrakcjami, a nie musisz korzystać ze wszystkich przecież.
Ja wybywam za chwilę, ale indywidualnie:-)
Życzę pogody (słonecznej) i wielu wycieczek w nieznane strony.
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba odłożyć w kat i zapomnieć o tym zwariowanym świecie. Życzę miłego pobytu.
OdpowiedzUsuńJest miło, jest ciepło i gorąco, jest plaża i morze.
UsuńMam tak przykre doświadczenia z sanatoryjnego turnusu, że wolę się nie wypowiadać. Byłem raz i nigdy więcej. Niemniej Tobie życzę udanego odpoczynku.
OdpowiedzUsuńNam się jednak podoba, ale może to być ostatni nasz pobyt w sanatorium.
Usuńo, nie! "Chamstwo" na pewno w takim czasie nie będzie "na czasie". To lektura na jesienne słotne wieczory przed wizytą na kanapce psychoterapeuty. Natomiast narzekania traktuję jak kokieterię.
OdpowiedzUsuńCzyta mi się dobrze, chociaż tylko godzinkę przed snem.
UsuńIndywidualny pobyt sanatoryjny zaliczyłam w 1985 roku. Gdy syn miał pięć lat, wyjechaliśmy na wczasy dla matki z dzieckiem. Później nie mogłam się doprosić lekarzy o wniosek do sanatorium, więc dałam spokój. Z lekką zazdrością czytam o tych, którzy raz na parę lat zdobywają ten upragniony wyjazd leczniczy. Udanego, słonecznego pobytu, bo u nas dzisiaj pochmurno i deszczowo. Ukłony.
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia pogodowe. Czy zabiegi pomogą? Zobaczymy po ich zakończeniu.
UsuńUdanego pobytu. I wracaj zdrowy. Małżonka też ma być zdrowa - ma się rozumieć:-)
OdpowiedzUsuńMaria dziękuje za życzenie, a zdrowie jest zgodnie z wysokością peselu.
Usuń