A właściwie trzy. Trylogia "Gildia magów" Trudi Canavan. Z pewnymi oporami sięgałem na biblioteczną półkę kilka razy, aż zacząłem słuchać i nie pożałowałem.
Zajęła mnie na zasadzie porównawczej do traktującego, a jednak innego, zbioru siedmiu księg o czarodzieju Harrym Potterze sławnej pani J.K. Rowlings. "Pottery" - przeczytane, obejrzane w dobrej filmowej produkcji - są wcześniejszym wytworem i być może Canavan zapożyczyła nieco w ogólności magicznej, a i podobieństwa przeciwstawne są niemal w każdym rozdziale słyszane - trylogię wysłuchałem na "mptrójce"
No więc kilka różnic dla zmylenia czytelnika/słuchacza (najpierw przykład z "Gildii", póżniej z "Pottera":
- bohaterka magiczka i Potter czarownik
- "slamsiara" - ze slamsów jest i "szlama" (Hermiona Granger) z rodziny mieszanej mugolsko-czarodziejskiej co naraża je na szykany ze strony wysoko urodzonych
- Sonea pobiera nauki na uniwersytecie gildii, Potter w szkole czarodziejów w Hogwart
- w "uczelniach" posługiwania się energią wewnętrzną groźną na tyle, że można zabić tak maga jak i mugola czy czarodzieja
- oba dzieła pokazuję ścierania się dobra ze złem, by to ostatnie zniszczyć i wszystkim żyło się coraz lepiej
- kończy się happy mimo dywanów trupów rozsianych po podziemiach i ulicach średniowiecza magów i uwspółcześnionych warunków egzystencji czarodziejów.
Poczytać, posłuchać też warto, mimo powtarzalności schematów i sytuacji magicznych, Sonea Canavan ciekawsza psychicznie i "racjonalniejsze" są jej magiczne przygody.
Zarówno autorka jak i trylogia są ulubionymi mojego syna, Pottera także czytałam i obejrzałam.
OdpowiedzUsuńWydaje sie, ze w literaturze i sztuce w ogóle wszystko już było, z małymi modyfikacjami spotykamy ciągle podobne schematy...
Można napisać, że "wszystko już było" i staje się atrakcyjniejsze w nowym opakowaniu.
Usuń