Pośród tej namolnej namowy na spacerowanie, na wychodzenie z domu niezależnie od pogody, staje mi przed oczami reklama jakiejś maści czy leku uaktywniających stawy i energię do spacerów i innych ruchowych ekscesów właśnie. W reklamie tej nabuzowana lekami właścicielka sympatycznej psiny ciągnie go na smyczy w kierunku drzwi, a psinka rozpaczliwie wrzeszczy: "Tylko nie spacerek!"
Podobne mam odruchy na samą myśl o wyjściu na spacer. Nie, nie sam spacer tak mnie brzydzi i odstręcza, a wszystko to co się na spacerze dzieje, cała ta "spacerowa otoczka" w pandemicznym onturage'u.
Bo wystawcie sobie państwo.:
Spacerujesz sobie mniej czy bardziej dostojnie, szybciej czy wolniej przebierasz z wiekiem coraz bardziej sztywniejącymi kończynami - w maseczce oczywiście, wśród innych zamaskowanych typów. Pań i panów, których nie sposób rozpoznać nawet z bliska. Chyba, że ktoś kogo znasz ma jakiś charakterystyczny sposób chodzenia. Jednym słowem jesteś obcy dla wszystkich mijanych obcych z zasady.
Niezręczności, by tak napisać, czyhają na każdym kroku. Bo jak usłyszysz - Cześć Jurek! To powinno się w podobnie imiennym stylu odpowiedzieć na zaczepkę powitalną. A tu. stop! Nic! Żadnych imiennych skojarzeń. Nie winić tego "Niemca na H" nawet, ale to coś co cię zaczepiło jest jakieś inne. Głos może podobny, a postura jakby bardziej masywna albo mniej po "przechorowaniu". A zapytać: - Kim pan jest jakoś niezręcznie właśnie.
Kolejny powód zniechęcający do spacerów także parkowych i leśnych, to konieczność mijanie łukiem jak najszerszym wszystkich tych z nochalami na maską albo z maską pod brodą. Ratując siebie meandrami pośród tych bezmaskowców narażonym się jest rzucane z ukosa spojrzenia różne emocje wyrażające, nigdy wyrozumiałe. Takie meandrowanie nabija wprawdzie krokomierz, ale przeszkadza w marzeniach.
I jak spacerować, kiedy nawet jak się spotka i rozpozna znajomą przyjazną osobę podialogować z nią kiedy należy stanąć na 1,5 m, upomnieć by założył poprawnie maseczkę i rozmawiać na początek o obopólnym zdrowiu, jego skutkach, szczepieniach. Jak nie przejść po takim przygnębiającym prologu do chorób współistniejących, rodzajach przyjmowanych pigułek i zdalnych wizytach u lekarzy.
Ponarzekałem trochę. Teraz czas już na spacer, na słoneczko, na wiaterek, posłuchać zaśpiewów ptasząt - szpaki już przyleciały, jaskółki jeszcze nie widziałem.
No, coś w tym jest, co piszesz.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, gdy idę na spacer, raczej chcę patrzeć na to, co wokół, a nie gadać z kimś napotkanym (choć czasem to jedyna okazja do rozmowy i dowiedzenia się, co słychać - no ale słychać prawie to samo u wszystkich).
Dlatego najlepiej wybrać się gdzieś dalej, gdzie się nikogo znajomego nie spotka. Tylko nie zawsze jest czas na dłuższy spacer, albo pogoda grozi załamaniem i lepiej się nie oddalać od domu.
Z maseczkami jest dziwnie - bo zauważyłam, że właściwie wszyscy mnie rozpoznają, a niekoniecznie vice versa :) Ostatnio uchylał czapki z pewnej odległości mężczyzna, a ja go nie poznawałam i pokazywałam pytająco palcem na siebie, czy to na pewno o mnie chodzi (bo były obok inne osoby). On, że tak i uchylił na chwilę maseczki, więc mogłam rozpoznać sąsiada :)
Kiedyś znowu w kolejce do warzywniaka jakaś kobieta dopytuje, co słychać - a gdy nie wiesz, z kim rozmawiasz, nie wiesz za bardzo, co mówić :) Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam rosyjski akcent i jego właścicielkę umiejscowiłam na mapie swoich znajomości: chodziłyśmy razem na kurs dwadzieścia lat temu :) A ona mnie, mimo maseczki w dodatku, rozpoznała!
Tracimy kontakty, więzi i znajomości. Nie lubię tego.
UsuńSpacer, wędrówka...
OdpowiedzUsuńTo taki rytmiczny król, można założyć ciemne okulary i nikt wtedy nas nie pozna, można założyć słuchawki i słuchać muzyki - nie słyszy się jak ktoś do nas woła......
A chodzić trzeba.....
Oj, trzeba, trzeba... Składają się nasze dni teraz ze spacerów i siedzeniu/leżeniu w domeczkach.
UsuńPoza tym tylko patrzeć jak zniosą obowiązek noszenia maseczek, które podobno nie chronią.
OdpowiedzUsuńAdministracyjne pozwolenie na zdjęcie maseczek nie dotrze do świadomości covida, on tylko na tym skorzysta zakażając kolejne miliony człowieków.
UsuńNa szczęście ptaki i wiewiórki nie mają masek:))
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zające ich nie noszą, bo żadnego już dawno nie widziałem tego zwierza.
UsuńNa spacerach do parku i w lesie maseczki nie obowiązują, poza tłumnymi miejscami, które możesz omijać szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńNawet lekarze kwestionują sens noszenia maseczek na świeżym powietrzu, przecież gdyby wirusy szalały w parku czy lesie, to czekałoby nas noszenie maseczek do końca świata!
Ale przecież nie ma znaczenia miejsce - znaczenie ma, czy są tam ludzie. To my się wzajemnie zarażamy, prawda?
UsuńWięc i w parku możemy się/kogoś zarazić.
A czy nie czeka nas noszenie maseczek do końca świata, to jeszcze nie wiadomo ;) Bo oprócz wirusów jest smog i gdy spojrzymy na Azjatów, to można dojść do wniosku, że to i nasza przyszłość, te maseczki...
Może nieprecyzyjnie się wyraziłam, bo pisałaś "poza tłumnymi miejscami". Otóż w lesie może nie być nikogo, a tu nagle ktoś Ci wyjdzie zza krzaka i kaszlnie prosto w twarz ;)
UsuńDlatego opowiadam się za noszeniem maseczki - przynajmniej nie muszę się wtedy rozglądać i wyciągać jej z kieszeni, gdy widzę kogoś na horyzoncie.
Ale też zdaję sobie sprawę, że przeszkadza okularnikom czy osobom z problemami z oddychaniem. Mnie wcale, ale to jeszcze nic nie znaczy.
A jak oceniasz prawdopodobieństwo, że w lesie ktoś zarażony wyjdzie zza krzaka i kaszlnie Ci w twarz?
UsuńW takim razie nie powinno się w ogóle wychodzić z domu, nie mówiąc o pracy, przecież nie wszędzie można wietrzyć, wymieniać powietrze, sama dezynfekcja rąk to nie wszystko.
Gdybym miała nosić maseczkę do końca życia i to na świeżym powietrzu, to ja wysiadam...
Dobre pytanie :)
UsuńAle nie mów, że wysiadasz. Nie wiemy, co nas jeszcze czeka. A człowiek ma tę własność, że przyzwyczaja się do wszystkiego.
Weź za przykład tych, którzy w czasie wojny potrafili siedzieć trzy lata za szafą. Jeśli tylko mamy motywację, żeby żyć, możemy wszystko.
Drogie Panie! Nie zamierzam ryzykować zakażenia tylko dlatego, że populistyczne głoszenie: "maseczka na powietrzu świeżym" nie jest potrzebna. Nie zamierzam dać się zaskoczyć gołemu nochalowi wyskakującemu zza leśnego krzaka, czy drzewa. Nie zamierzam oceniać prawdopodobieństwa zarażenia - nie chcę zachorować, nie chcę dostać się pod respirator. Nie zamierzam! - gdyż znam kilku takich odważnych, oceniających prawdopodobieństwa i możliwości zachorowania. Nie życzę nikomu, sobie też, korzystania z usługi respiratorowej. Nie dajcie się zwariować i uwierzcie, że ten wirus zabija!
UsuńOd dziecka nienawidziłam tzw. spacerów, a tak mi się składało, że wolno mi było tylko spacerować a nie np. biegać lub skakać. I właściwie słowo spacer zawsze mnie denerwuje. Tu lubię krążyć uliczkami starego Berlina, bo jest cała masa starych domów,a mieszkam w takiej dzielnicy, że ruch w bocznych uliczkach oscyluje koło zera, jest dużo zieleni cała masa drzew. A poza tym- nie mam tu znajomych i to jest piękne.Zastanawiam się czasem jak ja wytrzymywałam na osiedlu na którym większość mieszkała tak jak ja od 1973roku. Trochę mnie wpienia, że nie mogę (dopóki nie zrobię II szczepienia) pójść np. do muzeum, ale dostałam zawiadomienie, że II szczepienie mam 30.b.m. o 10,30.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Jerzy, bo cóż innego nam zostaje?!
To i tak lepiej. W Polsce drugi szczepienie niczego nie ułatwia. Próbowałem pochwalić się certyfikatem szczepiennym u pani dentystki (wykruszona plomba) wzruszyła ramionami i tylko zmierzyła mi temperaturę.
UsuńMusowo musisz znaleźć miejsce gdzie nikt nie spaceruje...akurat u mnie takich miejsc nie brakuje. Zapraszam
OdpowiedzUsuńSzukam takich miejsc, coraz trudniej o nie. Gęstość zaludnienia w Polsce w 2007 r to. 122/km kw. - więc chyba wzrosła. U Ciebie, w 2018 49 na km kw.
UsuńNiewątpliwie właśnie zakończyła się jakaś epoka kontaktów międzyludzkich. Co się odrodzi? Nie wiadomo ...
OdpowiedzUsuńZ tym renesansem, odrodzeniem się, kontaktów bezpośrednich man to man poczekamy jeszcze trochę.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTak, czy siak, spacerować trzeba, by wzmacniać poszczepienną odporność. A jak błyśnie słońce wystawiać chociaż nadgarstki celem wyprodukowania witaminy D. Poza tym dalej omijać szerokim łukiem bezmaskowców i bezmózgowców, a wyglądających na znajomych jak najbardziej zaczepiać i z dystansem krzyczeć: Mietek, to Ty? Nie ma przecież w tym żadnego wstydu, o!
Pozdrawiam serdecznie.
Trzeba, no trzeba! Dlatego z uporem godnym lepszej sprawy tułam się po okolicznym lesie.
Usuńnareszcie mogę powiedzieć, że dobrodziejstwem jest mieszkać na wsi. Maseczkę trzymam w kieszeni, gdyby przyszło mi do głowy wyjść na ulicę. Tymczasem wędrówek w obejściu mam pod dostatkiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że doceniłaś miejsce w którym mieszkasz.
UsuńZwariowałabym gdybym nie mogła wychodzić na spacery...
OdpowiedzUsuńTo już lepiej spaceruj...
UsuńA Dulski spacerował na kopiec Kościuszki po własnym mieszkaniu i musiał udawać, że mu się to podoba. Dziękuję za odwiedziny i komentarz na blogu. Tych wypadów na Mazury zazdroszczę, bo bardzo mi się tam podoba i chciałabym jeszcze kiedyś móc pojechać. Ukłony
OdpowiedzUsuń