Po pierwszej wojnie światowej miał być koniec wojen, które doprowadziły do hekatomby, do znacznego zmniejszenia populacji, do wyniszczenie infrastruktury bycia i życia ludzkości. Zrujnowana gospodarczo i demograficznie Europa zarzekała się, że po "takich" doświadczeniach "nigdy więcej" nie dopuści do powtórki. To miał być koniec takich wojennych ekscesów.
Miał być koniec. Ale "zdarzyła się" druga wojna światowa ze skutkami podobnymi jak pierwsza, z poszerzeniem obszarowym na kraje azjatyckie, z poszerzeniem ilościowym ofiar i strat gospodarczych. Po zakończeniu tej wojny, która miała stanowić koniec wszystkich wojen, nie było dnia i nie ma do dzisiaj, by na naszej kuli ziemskiej nie toczyło się kilka, a nawet kilkanaście wojen mniejszych czy większych. Ot tak się nauczyliśmy, że "o swoje" należy walczyć wszelkimi sposoby - niekoniecznie w sposób prawny do nich dochodzić. Można rzec, że jak ze światowymi wojnami skończyliśmy na razie, to ich zarzewie podtrzymujemy w mniejszych ich formach, ograniczonych do jednego lub kilku sąsiednich krajów czy państw o różne, bardzo ważne w ich mniemaniu sprawy skłóconych.
Nie mniej ważnymi i istotnymi w życiu społeczeństw są wojny/walki wewnętrzne i transgraniczne bez użycia jakichkolwiek sił militarnych, chociaż ich zakulisowe wsparcie nie jest bez znaczenia.
To miał być koniec, tzw. komuną w Polsce. Ustroju, którym zarządzała pewna określona elitarna grupa społeczna ciągnąc z tego zarządzania określone korzyści materialne, a mówią wprost bogacąc się kosztem tych, którzy nie mieli dostępu do miejsc gdzie stoją "konfitury". Takiego stanu rzeczy nie miało już być więcej, to miało się skończyć.
Miało to być koniec, a stał się początkiem, że elitarna grupa społeczna przejęła, i przejmuje nadal, wszystko to co w Polsce pachnie pieniądzem i władzą, albo odwrotnie, bo władza to pieniądze. Zapowiadany jest ostateczny koniec prawa i sprawiedliwości dla tych którzy z partią o tej samej aroganckiej nazwie nie chcą mieć nic wspólnego. Mało tego, nie są na jej utrzymaniu i nie zamierzają spolegliwie giąć karków przed jej prezesa.
To miał być koniec izolacji mojego kraju, kraju w którym mieszkam i będę nadal, mimo że mogłem mieszkać w innym. To miał być koniec wykluczeń części Polaków ze względu na poglądy, religię, preferencje seksualne i przynależność partyjną.
To miał być koniec kultu jednostki. Jednostki, być może wybitnej w mniemaniu jej wyznawców i upartej jak osioł, w swoim dążeniu do porachowania się z Polakami "za zabicie mu brata".
To miał być koniec...
Koniec miał być też z kaczyzmem, gdy PO na czele z Tuskiem przejęła władzę w 2007 r. Twórcy IV RP J. Kaczyński i Ziobro mieli być postawieni przed Trybunałem Stanu ... 😁🤣
OdpowiedzUsuńWiele jeszcze tych "końców" przed nami.
UsuńSprawdza się powiedzenie NIGDY NIE MÓW NIGDY...
OdpowiedzUsuńTo jak z tą krową, która nie zmienia poglądów.
Usuńmiał być koniec wycinki Puszczy i wyjdzie jak zwykle: koniec Puszczy...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
W tym przypadku koniec ma dwa końce
UsuńJedne drzwi się zamknęły, drugie otwarły a za nimi nie to na co liczyliśmy a bardziej powtórka z rozrywki.
OdpowiedzUsuńCykliczność historyczna jest ponoć wartością stałą, a zauważamy to dopiero gdy stare wraca w karykaturalny sposób jako nowe.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKońca czegokolwiek chyba nigdy nie było. Raczej powtarzalność w nieco innych barwach. Jak znika cholera to przychodzi dżuma...
Pozdrawiam serdecznie.
Sądzę, że dla każdego z nas przyjdzie, pisząc tautologicznie, w końcu koniec. A szkoda chciałby o jeden, dwa, dwadzieścia dni dłużej...
UsuńKońca nie widać, nawet światełka w tunelu gasną co chwila.
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie nam żyć pod tym butem jeszcze długo, długo.
Jest nadzieja. Nawet w najmocniejszych butach zelówki z czasem odpadają.
UsuńByć może długo, ale poczekam i doczekam się, aż "zelówki odpadną".
UsuńHe, he, naprawdę wierzysz, że coś się kiedyś skończy? Może coś zmieni formę, ale końca nigdy nie będzie dopóki nasze słońce nie wystygnie. Nie wiem, czy to jest dobrze, ale chyba musimy się z tym pogodzić, co nie znaczy, że przyglądać się temu z założonymi rękoma. Ja to nazywam minimalizowanie strat.
OdpowiedzUsuńLudzie są tylko ludźmi, a oni tworzą grupy, społeczeństwa........ Niestety ludzie nie zmieniają się, dlatego historia się powtarza.
OdpowiedzUsuń