Blog wyświetlono

wtorek, 13 sierpnia 2024

2394. "Źródło życia"?


Budynek Lebensbornu przed laty i dzisiaj.

Sanatoriów, domów wczasowych i uzdrowiskowych w Połczynie zdroju jest tyle, że nawet nie mają wspólnej strony w sieci. Część z nich jest prywatna inne zrzeszyły w tworząc przy tzw. okazji Zarząd Uzdrowisk Pełczyńskich. Wszystkie te instytucje leżą wewnątrz lub w otulinie Parku Zdrojowego.

Sanatorium Borkowo słynne jest z tego, że przed laty funkcjonował w jego budynkach nazistowski Lebensborn.  Od kwietnia 1938 do lutego 1945 w położonym 2 km od centrum miasta obecnym sanatorium Borkowo, w którym dokonywano germanizacji dzieci pochodzących głównie z polskich rodzin. Kierowane były do niego dzieci z „zakładów przejściowych” (między innymi z Kalisza i Bruszkowa), które wcześniej zakwalifikowano do zniemczenia w wyniku badań rasowych, zdrowotnych i psychologicznych. Personel placówki sprowadzony został z Bawarii. 

Zakład posiadał trzy oddziały: kobiet ciężarnych, położniczy i małego dziecka. Dzieciom zmieniano dane osobowe, na miejscu wydawano nowy akt urodzenia, nadając im nową tożsamość. Całkowicie zakazywano mówić w języku polskim, a także kontaktować się z rodziną. W miarę postępu germanizacji dane dziecko, gdy pozytywnie oceniono stopień "zniemczenia" wywożono do specjalnych ośrodków w głąb Niemiec, skąd były od razu lub później oddawane rodzinom niemieckim. Germanizacji poddane były kilkuletnie dzieci. Metody działania zakładu z Połczyna wykorzystywano także wobec dzieci ukraińskich. 

W owym lebensbornowym sanatorium "wypoczywali" też doskonale aryjscy faszystowscy reproduktorzy zapładniający z aryjskimi kobietami "nową, doskonale aryjaską rasę". 

Sposób życia i obyczajów pokazano w filmie "Obsługiwałem angielskiego króla" przeniesionej na ekran prozy Bohumila Hrabala - polecam.

W dzisiejszych budynkach Borkowa nie ma "izby historycznej", nie utworzona muzem Lebansbornu, a historia tej hodowli aryjskiej progenitury przniesiona jest na karty szalonych pomysłów osób niezrównoważonych, dyktatorów i zbrodniarzy.

Na terenie polskich ziem Heinrich Himmler utworzył kilka innych "domów" Źródła Życia (Lebensborn) w Bydgoszczy, Krakowie, Helenówku koło Łodzi, Otwocku...

Obłąkańcze pomysły szefa SS, szukającego niemiecko-aryjskich korzeni nawet w Himalajach, przepadły wraz z końcem IIWŚ i jego samobójczą śmiercią, ale krzywda wyrządzona dzieciom została w ich życiu na zawsze. 

Jedni szukają swoich rodziców inni nawet nie wiedzą, że icj biologiczni rodziciele nie byli Niemcami, nie znają swoich korzeni. 

Oczywiście zadania i cele Lebensbornu ujęto w odpowiedniej ustawi mającej formalnie regulować zasady działania tej ogólno-hitlerowskiej organizacji SS. Poniżej, za Wikipedią podaję wykaz strasznych zasad jakimi kierowano w działalności organizacji.

Oficjalnie podawane społeczno-dobroczynne cele (określone w paragrafie 2 statutu stowarzyszenia Lebensborn) miały być osiągane poprzez:

  • Wspieranie rasowych i wartościowych pod względem dziedziczno-biologicznym wielodzietnych rodzin.
  • Opiekę nad rasowo i dziedziczno-biologicznie wartościowymi brzemiennymi, niezamężnymi matkami, które po dokładnym zbadaniu (tzw. „badania rasowe”) przez Lebensborn ich rodzin oraz rodziny reproduktora (np. oficera lub członka niemieckiej policji czy SS) dadzą gwarancję, że spłodzą równie wartościowe potomstwo.
  • Umożliwienie matkom urodzenia dzieci, co za pomocą własnych urzędów stanu cywilnego i biur meldunkowych przeprowadzano w tajemnicy. Dotyczyło to również samotnych matek, wydających na świat nieślubne dzieci. W ten sposób kobiety te mogły uniknąć represji bądź zemsty swoich rodaków, jako że często były to kobiety z państw okupowanych przez III Rzeszę i zajmowanych przez Wehrmacht, a zatem spodziewały się dziecka z niemieckim żołnierzem. O ile tylko odpowiadały one rasowym kryteriom SS, wówczas Lebensborn gwarantował im dyskrecję, ochronę, zaś po urodzeniu istniała możliwość oddania do adopcji tzw. „dziecka z okupantem” (niem. „Besatzer-Kind”).
  • Opiekę nad matkami oraz ich dziećmi. Łącznie w Lebensborn na świat miało przyjść ok. 6000 dzieci.
  • Przyjęcia opiekuństwa odpowiednio do przepisów ustawy Rzeszy o opiece społecznej (niem. Reichsjugendwohlfahrtgesetz, RJWG) – według własnego uznania, co oznaczało umieszczenie w rodzinach SS, które chciały zaadoptować dziecko. W przypadku nieślubnych dzieci opiekę obejmował Lebensborn i sprawował ją w dalszym ciągu, lub podejmowano próby nakłonienia ojca do przejęcia odpowiedzialności za dziecko poprzez skłanianie do zawarcia związku małżeńskiego.


2 komentarze:

  1. Upiorna historia. Chyba dobrze, że nie jest eksponowana w obecnie działającym sanatorium bo współcześni kuracjusze mogliby czuć się co najmniej nieswojo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak śladów tamtejszej działalności samej historii jednak nie zmiania.

    OdpowiedzUsuń

2405. Słowo na niedzielę 5

Głuchołazy powódź w 1903 W szystkie portale światowe i prasa zajęły się „niżem genueńskim” i jego powodziowymi skutkami nie tylko dla Polski...

Ostatnie posty