Wiosna słoneczna i bezwietrzna, jej powaby i nadzieje które niesie w obietnicach, mogą nie zachwycać, mogą zostać niezauważone, ba! nawet zlekceważone, kiedy karetka przyjeżdża. Kiedy przez okno widać jak jedzie, jak się zatrzymuje... Kiedy niepewność: "po co ona tutaj", jest podszyta, obecnym cały czas w myśli, wirusem. I czeka się w napięciu, wytężając wzrok z wyostrzonymi innym zmysłami, by zobaczyć, przekonać się jakie "ubiory" mają na sobie, ci którzy tym pojazdem pod budynek zajechali. Czy wyglądają jak z koszmarnych snów i najbardziej krańcowych domysłach "kosmici", czy może są w "normalnych" strojach "karetkowych"?
I dopiero jak wyjdą na zewnątrz, jak pokażą się... przychodzi ulga, odprężenie; że to jeszcze nie tym razem, że to przyjechała "normalna" załoga, normalnej karetki, wykonująca swoje normalne czynności.
A wspomniana karetka przyjechała, jak widać na zdjęciu, po to, by odwieźć do mieszkania starszą panią po kuracji szpitalnej.
Zwykły, najzwyczajniejszy kurs, ze zwykłą załogą: kierowca i sanitariusz, a ile emocji, mówiąc delikatnie, mieszkańcom Jakubowa przyniósł. W każdym z nas tkwi nieuświadomiona do końca obawa przed zarażeniem się, przed tym co owo zarażenie ze sobą niesie. I nie chodzi właściwie o sam śmiertelny efekt, gdyż każdy uważa że jest nie do zabicia, że to nie na niego przyszła kolej... ale o samo "chorowanie", o ewentualność cierpienia i nieznośne oczekiwanie na taki, czy inny, koniec.
Z całą pewnością te na poły eschatologiczne rozważanie wynikają z uświadamianego przez media faktycznego zagrożenia dla życia i zdrowia nas wszystkich. Już sam fakt, że każde wyjście z mieszkania jest groźne, jest śmiertelnie groźne, ma charakter mrożący, niesie potęgującą się obawę przed kontaktem z innymi ludźmi, znajomymi, przyjaciółmi, a nawet Rodziną mieszkające w innym miejscu. Ta obawa przed zarażeniem, omijanie szerokim łukiem spacerowiczów, wraz z przedłużającym się stanem izolacji może doprowadzić do pogorszenie się stanów empatycznych, do wrogości między nami wszystkimi.
Nawet jak ludzkość - nie tylko zwierzęta - przetrwa tę pandemię, świat stanie się innym, będzie innym. I mam jednak niewielką nadzieję, że lepszym, że zasady "stanów wyjątkowych" nie zostaną implementowane na czas po zarazie.
Czego Państwu i sobie życzę!
O tak, teraz karetka pod blokiem budzi grozę.
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że niektórzy boją się przyznać nawet do choroby...
Daje nam w kość ten wirus i jego skutki. Ta całodobowa obawa męczy.
UsuńTo prawda, strach nas paraliżuje i wyzwala niezwykłe odczucia.
OdpowiedzUsuńBo nie jest się pewnym jutra, bo nie jest się pewnym czy własne mieszkanie pozwoli przetrwać.
UsuńTak naprawdę to wirus jest błahostką w porównaniu do tego co może dziać się później.
OdpowiedzUsuńBłahostką jest dla tych, którzy przeżyją. A co później..., a co po...? Nakręcono sporo filmy na "dzień po".
UsuńMamy obecnie niewidzialnego wroga, który 0aealizuje trochę nas. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńNiewidzialnie skutecznym można go nazwać.
UsuńWirus jest śmiertelnie niebezpieczny dla grup ryzyka. Owszem jest zagrożenie, ale nie dajmy się zwariować i nie wpadnijmy w psychozę. Ludzkość przetrwała niejedną epidemię, gorszą jak dżuma czy hiszpanka, i jeszcze istniejemy. Nie namawiam do ignorowania zasad bezpieczestwa, ale nie dajmy się zwariować.
OdpowiedzUsuńKaretka to nie wyrok... jak opisałeś.
Zgadzam się co to "wariowania", ale przyznam że chciałbym być w tej części ludzkości, która "przetrwa".
UsuńNaczelnik mówił, że nie widzi powodów do odwołania wyborów. Znaczy się źle nie jest. My tylko mamy wybujałą wyobraźnie.
OdpowiedzUsuńNo cóż! Pewno z Żoliborza widać lepiej, wyraźniej, dalej...
UsuńNajgorsze w tym wszystkim, że pesymiści straszą następnymi pogromami!
OdpowiedzUsuńJak już Ty Optymista zauważasz "najgorsze" programy, to tak optymistycznie się nie zapowiada. A Smerfy-Marudy znaleźć można w każdej grupie społecznej.
Usuń