Chyba to jest normalny odruch, że w tym strasznym czasie pandemii nachodzą mnie niczym nocne koszmary senne katastroficzno-eschatologiczne dywagacje o obecnej sytuacji, gdy wirus (którego imienia już nie chcę przytaczać) skierowany swoim ostrzem ku starszym wybiera ofiary na chybił/trafił, zaraża i przenosi w lepsze "warunki życiowe" lub zostawia na pastwę tego co przyjdzie "po nim".
To nieprzewidywalna przyszłość - chociaż są próby jej antycypowania - jawi się jako świat który MUSI zacząć się od nowa, od kolejnego cyklu zagospodarowywania zgliszcz (niekoniecznie fizycznych - bo i takie mogą też być), tworzenia i organizowania się "nowych/młodych" społeczności z tego co zostało, co ocalało.
Znakomitym przykładem literatury post apokaliptycznej jest książka Nevila Shute'a "Ostatni brzeg" właśnie. Zawarte w niej opisy zachowań przedśmiertnych, ludzi skazanych na popromienne odejście - po globalnym użyciu broni atomowej, znakomicie odtworzyli, nie żyjący już - aktorzy (foto u góry). Pamiętam te "zachowania" do dzisiaj i z niektórymi z nich nie chciałbym się spotkać w chwilach granicznych, w momentach kiedy wszystko się kończy i wiadomo już, że dalszej drogi brak.
Film z roku 1959, jak i książka - w tej kolejności obejrzałem i przeczytałem wywarł na mnie przed ponad pół wiekiem olbrzymie i przygnębiające wrażenie. Powtórka "Ostatniego brzegu" z 2000 roku już mnie nie zainteresował - inna obsada, inny miejsce docelowe rejsu ostatniego okrętu podwodnego, inna obsada i inne zakończenie... Moje wspomnienia pozostały przy tym pierwszym "Ostatnim brzegu".
Przy powtórnej lekturze książki nazwiska bohaterów już miały niemal realne kształty i wygląd: Gregory Pecka, Avy Gardner, Freda Astere'a i Anthony'ego Perkinsa.
Nie streszczam, nie opisuję treści filmu i książki, dodam jedynie że warto przeczytać, obejrzeć by mieć jakieś tam wyobrażenie różnorodność postaw ludzkich "w ostatnich minutach przed zgaszeniem światła". Zapewne ciekawszymi do opisywania będą sytuacje i reakcje "PO...", tych którzy przetrwają, przeżyją.
Wirus nie jest groźny, bo może "tylko" zabić. O wiele groźniejsze są jego skutki ...
OdpowiedzUsuńJeśli tak to ujmujesz to możesz mieć rację.
UsuńJeśli ta sytuacja będzie się przedłużać to rzeczywiście wiele z tych futurystycznych przewidywań może przybrać całkiem realne kształty.
OdpowiedzUsuńA może być tak, że nasi potomkowie będą żyć w "miastach" przykrytych kopułą bez kontaktu z powietrzem, gdyż wirus po mutacjach będzie unosił się w atmosferze.
UsuńPrzez długie powojenne lata gromadzono maski p/gaz, aż zajęły się nimi kabarety i budowano schrony. jakoś zabrakło wyobraźni, że wróg może być inny.
OdpowiedzUsuńTaka maska p.gaz, z odpowiednim filtrem chroni pewniej niż te szmatki noszone teraz.
OdpowiedzUsuńWszędzie jakoś tak katastroficznie. Obawiam się, że i mnie się udzieli.
OdpowiedzUsuńKatastrofa już jest i będzie bardziej dotkliwsza, więc taka reakcja na stan za oknem.
UsuńTak naprawdę to straszą, że to dopiero początek...
OdpowiedzUsuńJa też bym się ucieszył jakby Szumowski ogłosił KONIEC pandemii.
UsuńJak sobie człowiek uświadomi że wiele cywilizacji już wyginęło... to... czemu nie???...
OdpowiedzUsuńNo właśnie! A w czym jesteśmy lepsi od cywilizacji minionych? Chyba tylko tym, że sami dla siebie wyhodowaliśmy COWID-19.
UsuńCzy to wszystko nie na wyrost. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńPewno że "na wyrost", ale jaka radość kiedy "krakanie" się nie spawdzi.
UsuńSpokojnie, koniec dramatu przewiduje się na 10 maja. Wszyscy wyzdrowieją i zaraza pójdzie precz a szczęśliwy naród na wybory!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem 10 maja będzie początkiem dramatu.
UsuńNastaw się, że cała ta zabawa potrwa dwa lata. Wirus musi "skonsumować" 60-70% ludności.Tak mówi naczelny dyrektor Instytutu im. Kocha w Berlinie - facet jest ekspertem i zapewne wie co mówi. Gdy już zakażonych zostanie 60-70% populacji, stanie się tak samo dręczący jak grypa, która nawiedza świat co roku. To nowy wirus, musi się namnażać by przetrwać. Zabija tylko organizmy słabsze, czyli starych, schorowanych ludzi lub tych co będąc jeszcze stosunkowo młodymi mają kilka chorób, czyli np. cukrzycę (a cukrzyków w świecie jest od metra i trochę),osoby ze schorzeniami oskrzeli i płuc ( drżyjcie palacze), osoby z chorobami autoimmunologicznymi jak Hashimoto, RZS,różne kolagenozy itp., bo mają roztrajdolny system immunologiczny, który zamiast zabić patogen może zabić pacjenta.
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem w grupie podwyższonego ryzyka i z powodu wieku jak i z powodu Hashimoto, ale niewiele mnie to wzrusza- urodziłam się, a więc muszę umrzeć- to normalna kolej rzeczy. Z drugiej strony może lepiej teraz, gdy jeszcze trzeźwo myślę i funkcjonuję niż dopiero wtedy gdy nie za bardzo będę wiedziała gdzie jestem, co robię i jaki mamy rok a cała rodzina będzie się bezgłośnie "modlić" bym wreszcie odeszła z tego świata.
Na pewno ta pandemia zatrzęsie całą gospodarką światową, liczne linie lotnicze już są na granicy upadku (i to bogatsze niż LOT)cała fura jednoosobowych firemek też padnie, dostaną w kość firmy jednoosobowe, pracownicy kontraktowi. Dziś Bundestag głosuje nad pomocą dla wszystkich przedsiębiorców, małych i dużych- wszyscy mają dostać pomoc finansową, jednoosobowe firmy także a wypłata ma być już w kwietniu.Tak będzie tu a co będzie naprawdę w Polsce?- nie wiem, oni mają we łbach tylko wybory majowe i reelekcję Dudy.Być może dofinansują tylko te firmy, których pracownicy zobowiążą się do właściwego głosowania- na Dudę. Ich na to stać.
Miłego;)
No, tak! To dopiero zabrzmiało katastroficznością. Dwa lata! O kurde...
UsuńNie annabell
OdpowiedzUsuńZaczynając od końca to ich też na to nie stać. Ich, czyli tych od PiS-u stać jedynie na walkę a jest to dla nich walka o życie. Walka ta jednak jest chaotyczna a do wielu z nas winno dotrzeć, że także zabójcza dla nas, dla reszty, dla tych z poza układu.
Dlatego tak walczą, tak dążą do wyborów za wszelką cenę. Przesunięcie wyborów to ich klęska. Ale klęska może nastąpić także szybciej bo przed wyborami a nawet gdyby doszło do nich to i po wyborach. Niewielu z nas potrafi sobie wyobrazić sytuację z Włoch. Nie potrafimy tego dostrzec na zasadzie wyparcie. Pandemia może pójść w tak drastyczne sytuacje, że możliwe jest tu u nas wszystko. Dalej nie piszę bo Jurek mnie zwolni za sianie paniki.
Dawniej takie opinie zwano defetyzmem, ale to było dawno. Nie sądzę by ktoś w Polsce i na Świecie snuł jakieś "optymistyczne" scenariusze rozwoju pandemii. Wodzuś prze do wyborów majowych jakby wiedział, że następnych nie doczeka.
OdpowiedzUsuń