Wydarzenia jakie zafundował przegrany prezydent Trump Amerykanom i całemu Światu namówieniem swoich zwolenników do"zdobycia" Waszyngtońskiego Kapitolu w czasie weryfikacji głosów elektorskich. Zorganizował najazd na Waszyngton, przez godzinę utwierdzał zebranych tam tysiącom zwolenników w przekonaniu, że wybory zostały sfałszowane, że on, Trump, je wygrał, że ukradziono mu zwycięstwo...
I cóż ci, z indoktrynowani wyznawcy Trumpa mieli zrobić. skoro już przyjechali pod Kapitol, skoro już tutaj są rozgrzani emocjonalnie i nakręceni do działania przez nieodpowiedzialnego, jeszcze, prezydenta. Cóż mieli zrobić otumanieni i zmanipulowani? - ruszyli schodami w górę by zdobyć wskazany cel. By odbić elektorskie głosy, by zmienić wyniki wyborów. Pobiegli jak lemingi ku wysokiemu brzegowi morza nie zatrzymując się, popychani przez ich na krawędzi przepaści.
Pobiegli by pokonać opór policji, by włamywać, plądrować... Wynik: czwórka zdobywców nie żyję, a 15 jeden policjantów zostało rannych, straty materialne są zliczane. Jak na atak kilkudziesięciu rozognionych wyznawców Trumpa, skutki są "dosyć niewielkie".
Świat zamarł zadziwiony, zdegustowany, ba przerażony antydemokratyczny wypryskiem obywateli kraju "niosącego" bez przerwy żagiew demokracji spalający wszelkie uznane przez siebie "reżimy" nie przychylne USdemakrycy.
Świat ma teraz problem jak odnieść się do opisanych wydarzeń, jak się ustawić by nie przestrzelić z hołdami, nadziejami, krytyką. Najprzytomniej zachował, jak zawsze Andrzej Duda tweetując:
Ujął taką enuncjacją Amerykanów odmawiając jakiejkolwiek ingerencji, pomocy, wsparcia. Prezydent pozostawił USA samym sobie nie przewidując wprost żadnej formy "pomocy ", przypominając jednak o wierze jaką Polska pokłada w amerykańskiej demokracji. Czyżby gdzieś się tliła jeszcze iskierka nadziei, że "coś się zmieni"?
Skrzywiona demokracja? To krótko mówiąc taka demokracja, której zabezpieczające mechanizmy nie działając pozwalają na jej wykoślawienie, na stopniowe zmiany demokracji w dyktaturę przy pomocy obejścia wspomnianych zabezpieczeń.
lepiej żeby maliniak w ogóle się nie odzywał, demokratyk się znalazł od siedmiu boleści...
OdpowiedzUsuńno, ale jeśli już to zrobił, to pojechał jak najbardziej po linii partyjnej, według której egzekwowanie przez Unię ustaleń warunkujących przynależność do niej jest "wtrącaniem się w wewnętrzne sprawy RP", a opozycja dbająca o Polskę okrzyknięta kiedyś została "targowicą", czy coś w tym guście...
p.jzns :)
Rozumiem, że ta wypowiedź Dudy, to zabezpieczenie się przed bidenowym wtrącaniem się "w wewnętrze sprawy Polski" - cokolwiek to znaczy.
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTaki chojrak nie mógł sam, zamiast ludzi wysyłać, wtargnąć do Kapitolu i postraszyć kongresmenów?
Pozdrawiam serdecznie.
Tacy "chojracy" zwykle zza pleców innych dyrygują czynami i zachowaniami tych na przodku.
UsuńJako rzekomy symetrysta nadmienię tylko, że gdyby w USA, ale i w Polsce, już po pierwszych aktach łamania prawa i konstytucji skutecznie przeprowadzono impeachment to by nie było obecnych kłopotów. Ale w USA, jak i w Polsce, próbowano się "dogadać" z łamańcem. Taka to demokracja koryta.
OdpowiedzUsuńNiestety. Dopuszczono by krok po kroczku zdemolowano i przestrojono wiele dziedzin życia.
UsuńWłaśnie przed chwilą skarżyłem się mojej czytelniczce Marii, że miałem wstawić inną notkę, bo pewnie ktoś mnie uprzedzi. I tak zjadłeś mi temat, w który włożyłem sporo wysiłku.
OdpowiedzUsuńAle spokojnie, akurat na Ciebie się o to nie gniewam. Pozostaje mi tylko dodać, że gdyby Polska była częścią USA, może Trump nie przerżnąłby by wyborów. Na szczęście nie jesteśmy.
oj tam oj tam, dasz radę, znajdziesz na jakiejś kościelnej stronce ich punkt widzenia na sprawę, wypowiedź jakiegoś klechy, czy coś w tym stylu, skomentujesz i wyjdzie coś na ten sam temat, ale innego...
Usuńp.jzns :)
Powtórzę na PKanalią: Oj, oj tam, dasz radę, spojrzysz na "temat" inaczej i ciekawiej opiszesz.
UsuńTak to jest kiedy na najwyższe urzędy dostają się ludzie jak Trump.I jemu podobni.
OdpowiedzUsuńI nadal pozostaje problem wyborców dających się zwieźć obietnicami bez pokrycia.
UsuńAmeryka to już nie to pansteo sprzed lat. Podzielona tysiącami problemów, które czy wcześniej czy później muszą eksplodować, obawiam się, że to dopiero początek
OdpowiedzUsuńWszystko teraz w "rękach" Bidena. Jeśli zdoła zasypać dzielące demokratów i republikanów rowy, Ameryka znowu będzie wielka, ale nie buńczuczną wielkością Trumpa.
UsuńSłuchałam wypowiedzi jakiegoś speca od ochrony i wymienił sporo niedociągnięć, z powodu których ta awantura w ogóle była możliwa.
OdpowiedzUsuńJotka. Wg "ocen i opinii" zdobycie Kapitolu było oczekiwane. Trump nie przewidział podpuchy.
UsuńKażdy naród może wybrać idiotę na prezydenta [dzisiaj - w internecie]
OdpowiedzUsuńBurnabariuszu sugerujesz, że idiotę na prezydenta wybiera naród o podobnych predyspozycjach?
UsuńTę myśl wypowiedział ktoś inny, ja tylko przytoczyłem. Twoją sugestię skłonny byłby potwierdzić, gdybyś zechciał słowo "Naród" zamienić na słowo "Wyborcy" (nawet na "P.T. Wyborcy", by nie poczuli się urażeni ci "Lepszosortowcy").
UsuńWszystko jest nie tak.
OdpowiedzUsuńKrystyno! Dla jednych jest wszystko "tak", dla innych "nie tak" problem w tym żeby wybrać stronę dla po której się ustawić.
Usuńtęsknota za Trumpem wśród naszych prawicowych dziennikarzy i polityków aż nadto widoczna. Niektóry też wspięliby się po schodach
OdpowiedzUsuńI gdzie ten mityczny a wytęskniony "Fort Trump"?
UsuńCzesiu hołdowniczy stosunek do uziemionego już Trumpa zapamięta obecna administracja USA.
UsuńSejm RP, na wniosek prezydenta RP, zmieni nazewnictwo fortu, na Fort Biden... Jaja jak berety!
UsuńCiekawe. Ja może kiedyś nie rozumiałem aż za bardzo niuansów polityki, ale mam wrażenie że świat boryka się z kryzysem władzy, co jest widoczne nie tylko w USA. Kiedyś jeden kandydat wygrywał drugi przegrywał, podawał rękę zwycięzcy i szedł sobie gdzieś tam...
OdpowiedzUsuńOkreśliłbym to jednak "pazernością" na władzę, nie jej kryzysem. Spojrzenie na trumpizm wystarczy, by już tego typu panowie nie mogli "regulować" społecznościami.
UsuńJa odnoszę wrażenie, że ludziom po prostu znudził się spokój na świecie i pragną wojny, najlepiej domowej, żeby za daleko nie wychodzić.
OdpowiedzUsuńOj tak... wojna domowa to piękna i męska przygoda... Najlepiej dowalić znienacka żonie, teściowej, nawet uwielbianej mamusi; tzw. wojna prewencyjna - sprawiedliwa [no chyba, że słaba płeć okaże się silniejsza; bo wtedy może wyjść z tego nawet ludobójstwo), albo przejechać się po mocno nieletnich dzieciach... Nawet kapci nie trzeba zdejmować i za próg wychodzić... W końcu nie ratyfikowaliśmy paktu antyprzemocowego - niezgodnego z Biblią i Tradycją czyli Niepodważalnymi Świętościami. Potem już tylko odsapnąć, wypić schłodzone piwko i czekać na aprobatę ministra Zero. A baba jakoś z czasem dojdzie do siebie i zapomni. One tego "zwyczajne".
UsuńNitagerze, cykliczność powstawanie "niepokoi" mniejszych czy większych chyba nie powoduje "nudzenie się" spokojnym, dostatnim życiem nie wstrząsanym przymuszaniem ich do określonych zachowań wg trzymających włądzę.
UsuńBurnaburiaszu! Zanim coś opublikujesz to wytrzeźwiej przed przeczytaniem. To ostatni raz ten bełkot nie będzie skasowany.
UsuńTak kończą się demokracje, na czele których stoi nie mąż stanu, a przypadkowy łapacz władzy i populista. Ludzie łapią się na miodny lep. Smutne.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Rozpad, czy raczej upadek, demokracji w stopniu różnym widziany jest w wielu krajach. Czy to już tzw. trend stały?
Usuń