2314. Ach co to był za....

Zaśpiew w tytule sygnalizuje temat postu, ale jednak nie do końca, jest jedynie inspiracją - a inspiracji ponoć nam brakuje i szukamy ich wszędzie i u wszystkich którzy potrafią zaprezentować: coś nowego, coś świeżego, czego jeszcze nie było.

Czego nowego, jakich inspiracji  szukamy w mariażu "Harry'ego i Megan" - w mojej obyczajności powinno być "Megan i Harry'ego". Wiem, wiem! Można podejrzewać w tym układzie "pantofel", ale "starzy żonkosie" pamiętajcie, że "pod pantofel" wpełza się nie z momencie zaślubin, ale później, znacznie później,  kiedy z otumanienia libidem traci się kontrolę - cokolwiek to znaczy. 

Poświęcając cały post książęcym zaślubinom i niesamowitemu zainteresowaniu mediów polskich także, nie będę ukrywał, że na mnie osobiście zrobiły największe wrażenie, zaślubiny z Marią, moją lepszą i "bardziej wartościową połową" z przed pół wieku.

Czym  jest "Wedding Harry's and Megan" dla tych którzy nie zdobędą księcia, nie są zdobyczą książęcą? Jest  tym czym powinien być: symbolem, wzorcem do naśladowania w sferze obyczajowości, kultury osobistej i prostoty zachowania jaką na co dzień prezentowali "jast maried"

Jak miało być o ślubie to i jest. I nie zamierzam wtrącać "wtrętów", że wzorców obecnie rządzący Polską starają się suwerenowi nie dostarczać. Wprost przeciwnie wzorce dostarczane przez PiS: obyczajowe, polityczne, historyczne, społeczne wreszcie, stanowią wszystko to co będzie zmienione po zmianie "dojnej zmiany".