Mam problem z reklamowanym ostatnio szeroko "netfliksowym" serialem, dreszczowcem polskim przecież, "W głębi lasu". To znaczy miałem. Miałem dopóki nie zacząłem czytać książki Harlana Cobena pod tym samym tytułem i... wszystko mi się poukładało. Nie dlatego, że w książce rzecz się dzieje, mniej czy bardziej krwawo, u przyjaciół za Wielką Wodą, a w filmie w "polskim lesie", w dwu równoległych światach czasowych (1994 i 2019) jest inaczej. Nie!
Biega o to, że "niepolskość" pierwszych odcinków wprowadza zamieszanie tak scenograficzne, jak i dialogowe. Adaptacja, czyli tytułowy "przeszczep" nie powinien mieszać dwóch porządków. Albo jedziemy w stylu amerykańskim, albo adoptujemy do polskiej obyczajowości, zachowań także młodzieżowej, dostosowując ponadto do tego wszystkiego scenografię i polityczno-rasistowskie wtręty.
Książkę zacząłem czytać po obejrzeniu dwu pierwszych odcinków serialu z których, po za mordami - bo to najłatwiej - nic nie pojąłem. Być może twórcy serialu z takiego założenia wychodzili, by utrzymać widza w stuporze niepojęcia: O co tu chodzi?, by dopiero w szóstym odcinku (tyle ma serial) wytłumaczyć wszystko, dać do zrozumienia, że to serial nie dla byle kogo.
Nie narzekam na to, że już po pierwszym odcinku nie potrafiłem rozwikłać intrygi ukutej przez twórców obrazu, bo i w książce jest to niemożliwe, bo po to się tworzy takie "dzieła", by trzymały w ciekawości napięciowej do końca, do ostatniego kadru, do ostatniej strony. Ale na miłość boską, nie można tracić pierwszego odcinka serialu na prezentowanie rozmazanych scen lasu, nieprawdziwych dialogów i dziwacznych, także rasistowskich zachowań.
Adaptacja na teren i mentalność polską amerykańskiej prozy nie jest autentyczna. To tak jakby się nakręciło polską wersję "Przeminęło z wiatrem" Fleminga, czy fordowskie "W samo południe". Nie udało się uniknąć wpływu treści, nie wiem czy i nie na scenariusz filmu twórcy książki? Ale sądzę, że Harlan Coben nie zauważyłby nawet odstawania serialu od realiów dawnej (1994) Polski i tej na niby współczesną (2019), gdyby go autoryzował.
Jednym słowem "przeszczep" immunologicznie musi być pełny, czyli przyjęty przez organizm. Częściowa amerykańsko-polska opowieść jest przeszczepem niepełnym i takim nie jest.
No, masz rację. Obejrzałem tego seriala se. Co zaś do "przeszczepów" to wyobrażasz sobie (Wy wszyscy) przeszczep filmu "Sami swoi" na "wydanie" amerykańskie? Nie wiem czy Amerykanin zrozumiałby owe "na dwa palcy" ad tego zaboru ziemi ornej na niekorzyść Pawlaków.
OdpowiedzUsuńSą filmy których przesłania rozumieją jedynie tuziemcy.
UsuńTej książki Cobena nie czytałam, ale po półgodzinnej projekcji filmu zrezygnowaliśmy z dalszego ciągu...
OdpowiedzUsuńChyba obejrzę do końca, tak jak książę przeczytam też. Ale masz rację gdybym nie zajrzał do książki też chciałem zrezygnować zwłaszcza po prasowej informacji, że gra tam jedna z aktorek historycznego serialu jedynkowego Korona królów.
Usuńszkoda.Nie znam serialu, ale książkę znajdę:)) Wtedy sie wypowiem, choć będzie to musztarda po obiedzie:))
OdpowiedzUsuńTak, książkę warto przeczytać.
UsuńSeriali, takich pow. 2 odcinków/części z założenia nie oglądam. W ogóle kino, TV, i literatura epicka przestała mnie interesować (za wyjątkiem jakichś klasycznych dzieł). Dlatego nie mam zdania w temacie, choć coś mi się widzi, że nie można "być trochę w ciąży".
OdpowiedzUsuńTak napisałem by ostrzec co bardziej wrażliwych.
UsuńA ja dzisiaj kupiłem te kontrowersyjne 365 dni. Przeszczepu raczej tutaj nie dostanę.
OdpowiedzUsuńJak poczytasz opisz wrażnnie.
OdpowiedzUsuńNie widzialam, nie czytałam ale mnie zachęciłeś. Pewnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńZachęcam jedynie do czytania książki, do obejrzenie filmu nie
Usuń