Blog wyświetlono

wtorek, 30 marca 2021

2722. Ponownie Fuks

 


Jeszcze raz o Ladislavie Fuksie (nie czy tak się to imię i nazwisko po polski odmienia, ale niech tam) nie dlatego, że się w nim ponownie rozkochałem, że mnie po latach zauroczył mrocznym swym piórem jednoznaczności opisywanych zdarzeń i marzeń, ale z całkiem innego powodu. Otóż otrzymałem prezent - a któż nie prezentów dostawać nie lubi. A to szczególny prezent od jednego z komentatorów mojego bloga - nie wiem, nie pytałem go czy mogę jego dane ujawnić, więc nie zostanie anonimowym darczyńcą.

By już nie marudzić, nie przeciągać - nomen omen - struny, pochwalę się, że jest książką w formacie .mobi pt. Variace pro temnou strunu. Tak, to Wariacje na najwyższej strunie  w języku oryginału. Nie znam czeskiego, ale wydaje mi się, że tłumaczenie tytuły nie przystaje do znaczenia do oryginalnego.

Ale mniejsza z tym. Najbardziej rajcuje mnie fakt, że będę mógł czytać oryginał i tłumaczyć go sobie przez "równoległe" czytanie tłumaczenia polskiego. Już to kiedyś przechodziłem, kiedy książka Güntera Grassa o "jego Gdańsku" - tytułu nie pamiętam - wydana w Polsce miała na sąsiednich stronach tekst niemiecki i polski.

Mam więc nadzieję na podobną radość z czytania i przyjrzenia się obcemu językowi. Dla Szanownych Państwo dołączam w obrazkach pierwsze strony obydwu wydań.






18 komentarzy:

  1. No powiem Ci, że jak się człek wczyta, to cos tam można zrozumieć.
    W ogóle zawsze myślałam, że to podobne języki, ale gdy zwiedzaliśmy bunkry w Czechach, to gdyby nie polska ulotka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam przejść z mozołem przez tekst czeski, ale najpierw strona polska, po niej ta sama w języku czeskim.

      Usuń
  2. z czeskim jest jakoś dziwnie... Polakowi ciężko jest zrozumieć Czecha, nawet gdy powoli mówi, za to Czech Polaka zwykle rozumie bez problemów... Polacy odbierają czeski jako "śmieszny", zaś dla Czechów polski jest "prostacki", wręcz "grubiański"...
    ...
    a tak w ogóle to u mnie znowu lockout biblioteczny i na ostrych zasadach... zamawianie tylko przez net lub telefon... potem czekanie na potwierdzenie i odbiór w wyznaczonych godzinach, zero kontaktu bezpośrednie czytelnika i pani od biblioteki... oddawanie tylko do boxów /wrzutni/, ale za to kompletna amnestia od kar za przetrzymanie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w ogóle nie ma zamawiania i odbierania, zamknięte na głucho.

      Usuń
    2. u mnie w paru punktach zrobili pełny zamek do świąt, boxy również, pewnie wykorzystali okazję na jakieś remanenty, w jednym zaś box jest nieczynny, ale to niezależnie od pandemii, po prostu remont elewacji bloku... za to teraz zauważyłem z neta, że w jednym punkcie prolongowali mi sami z siebie książkę, którą przetrzymałem ponad tydzień /jakoś nie po drodze mi było/, więc nie mam zablokowanego konta...

      Usuń
  3. Przekonałem się o tym będąc w Czechach już po "podziale Czechosłowacji" dopiero po kilku piwach zaczynałem coś tam rozumieć, a może kameraden przechodzili na polski - tego nie zapamiętałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Obcy język"? Jaki znowu "obcy"? - Starszy od naszego. Zachodniosłowiański jak i nasz. Był czas, gdy czerpaliśmy z niego pełnymi garściami, a taki na przykład pan M. Rej uważał nasz za "gruby" a czeski za "wielce grzeczniejszy". Pod koniec II wojny światowej była propozycja ze strony pewnego filologa czeskiego zmierzająca do ujednolicenia pisowni obu bratnich języków, gdyż uważał, że główną przeszkodą do wzajemnego "pobratania się" naszych mów jest właśnie ich odmienność graficzna.
    W JEDNYM CZESKI ZDECYDOWANIE USTĘPUJE POLSKIEMU. Czesi są przeraźliwie niedorozwinięci leksykalnie w tym, co my nazywamy "bluzgami", "rzucaniem mięchem", "łaciną kuchenną" czy - gdy ktoś jest delikacikiem - "wulgaryzmami".
    Może dlatego czeska propozycja nie spotkała się u nas ze zrozumieniem?
    - Sami sobie winni , "psia krew, cholera jasna, słowo honoru... Ciiiichoooo"...
    J-K.N.
    Uwaga o tym, że alkohol rozwiązuje Czechom języki - poniekąd słuszna. Tylko oni, mając świetne alkohole i piwa, mają wyjątkowo "słabe" głowy.
    Choć nasi serdeczni przyjaciele Niemcy mają jeszcze słabsze. A ich wódki... Tfuuu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będziemy się spierać czy jajko były pierwsze czy kura. Sugerujesz nawet, że nie są Słowianami pod względem "bluzgów". A może mają swoje, tajemnicze czeskie "bluzgi"?

      Usuń
    2. W kółko odmieniają "ty vole" i "jdi do prdele" :)

      Usuń
    3. Ja pier****! To mają być, k**a do ch*** przekleństwa? Jeśli nam daleko do Rosjan, to jak im do nas?

      Usuń
    4. ja jeszcze poznałem "vysrat se na to", a nasze swojskie "qrva" też jest tam w użyciu /na Węgrzech zresztą też/...
      zauważyłem, że czeski ma dość uproszczoną fleksję, taką trochę "na chama", dotyczy to też nazw własnych: np. kiedyś Czech wiózł mnie stopem przez Niemcy, podczas rozmowy powiedział, że jedzie "z bazla", w pierwszym czytaniu zrozumiałem "z bajzla", dopiero po chwili dotarło do mnie, że chodzi o Basel /Bazylea/... Polak powie "z Bazel/Basel" /Basel nie odmienia się przez przypadki/, ewentualnie użyje polskiej nazwy: "z Bazylei"...
      nie przepadam za czeskim piwem, cienkie jest /chyba, że z Hradca/, wolę niemieckie, a najchętniej belgijskie "siekierzaste" odmiany, ale to już kwestia gustu...

      Usuń
  5. Z drugiej strony Czesi nadrabiają w zdrobnieniach, które nieraz nawet by się nam nie śniły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w zdrobnieniach i skrótach (imion) to jednak rosyjski przebija wszystko, chyba jest najbogatszy w różne ich odmiany...

      Usuń
  6. Z tą struną dojdziesz w trakcie czytania do wyjaśnienia. To znaczy ja znalazłam odpowiedni fragment czeski, a jestem ciekawa, jak to będzie w tłumaczeniu.

    "Prostě, to je tak. Člověk je jako harfa, na kterou hraje vítr, ale také on sám. On sám na sebe, není to zvláštní? Je to dost zvláštní, ten život... je to jako tanec. No a jako jsou všelijaké struny na harfě," usmál se s šálkem u úst, "tak jsou také v čověku. Jsou v něm struny nejvyšší, ale ty jsou nejslabší, jako na harfě, takže je člověk někdy ani nezaslechne, a někdy se jich celý život ani sám nedotkne, neozvou se v něm celý život, anebo když, tak jen občas jako takové cinknutí či zazvonění, které hned zanikne ve strunách nižších. V člověku jsou však také struny hlubší a hluboké, no a pak..." Katz lehce zdvihl obočí a pohlédl na dort, který si pomalu ukrajoval lžičkou, "pak je v každém člověku i jedna struna temná." Dolízl jsem čokoládu na dně šálku a zvědavě na něj pohlédl.
    "Jedna struna temná," řekl, "a té temné struny v sobě se člověk nemá dotýkat. Na všechny struny má hrát, ale jen ne na tu temnou strunu."
    "A co když na ni hraje ten vítr," řekl jsem, neboť to bylo to, co mě právě napadlo, a musil jsem se skoro usmát, co mě tak napadlo... "copak z toho asi vznikne?"
    "Vidíš," řekl Katz a usmál se, "tohle mě nenapadlo." A po chvilce zvážněl a řekl: "Z toho možná vznikne - tragédie."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdę odpowiednie fragment, a to nie będzie pewno szybko, zawiadomię.

      Usuń
  7. No to wygląda na to, źe na chwile zajęcia Ci nie zabraknie...wszystko dobre byle oderwać się od tej smutnej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie "zajęcia" bardzo. A dookoła wiosna zaczyna się plenić.

      Usuń
  8. Ladislav Fuks?!
    Nie znam, muszę sobie o nim poczytać

    OdpowiedzUsuń

9372. Syndrom polski

  P ięknie się zapowiadało i nieco inaczej się skończyło, jak to w życiu - politycznym też. Szlachetny zamiar pognębienia raz na zawsze jedn...

Ostatnie posty