Nie publikuję zdjęć premiera i jego towarzystwa z pierogowego obiadu gdzieś w Katowicach. (znajdziecie je Państwo u Zrzędy) Widziało je i obśmiało wielu Polaków - no może ci prawdziwie nie wchodzą na "takie" portale i nie zastanawiają się nad tym na co patrzą. Może im wystarcza, że jak już patrzą i widzą premiera to wyłączają myślenie. Niech tam! Wolno im nie myśleć, nie widzieć, nie słyszeć - jest przecież wolność. Wolność lepsza dla jednych, gorsza dla drugich, ale jest.
Napiszą krótko: Premier przekroczył zasady - by nie napisać złamał - wprowadzonych przez siebie samego osobiście zakazów kolejnej tarczy antywirusowej, gromadząc się w lokalu, bez zachowania odległości, ilości osób przy stoliku i nie siadania vis a vis.
Ten bezsporny fakt nie stosowania się do własnoręcznie podpisanych rygorów wytłumaczył na wizji, że zalecenie które olał, nie jest przecież obowiązkiem i możne je przemiennie, wg potrzeb stosować.
Śmiechu do tej beczki dosypał dzisiaj rzecznik prasowy rządu, który przeprosił wszystkich za to, że "zaplecze premiera" nie poinformowało szefa o tym, że "nakazy tarczowe" to żadne zalecenia, a nakazy właśnie.
Od razu nasuwają się skojarzenie obrońców chociażby Adolfa z wąsikiem, który "nie wiedział" nic o obozach koncentracyjnych w Niemczech i eksterminacji Żydów na przykład. Nie wiedział, gdyż jego "zaplecze" nie poinformowało go o zbrodniach które sam zarządził. Podobnie tłumaczyli się też prominentni zbrodniarze III Rzeszy zapewniając w Norymberskim Procesie o swojej niewiedzy na temat swoich wyczynów.
Na wspomniany Procesie używano taż innej narracji - jak się określa tłumaczeniowe bełkoty obecnie - obwieszczając, że się było jedynie wykonawcą rozkazów, poleceń, oczekiwań itp. I to wykonywanych ze wstrętem, bez zadowolenia, z niesmakiem nawet.
Że to nie ta sama skala zbrodni, przepisów i czasów, że nie powinno się takich paralel stosować! Zwrócić trzeba jednak uwagę, że zawsze zaczyna się "od rzemyczka" i zwykle kończy się "na koniczku". I przypomnieć warto powiedzenie: Historia magistra vetae est.
Nie tłumaczono "brakiem poinformowania" wjazdu prezesa JK na zamknięte z mocy prawa cmentarzy. Temupanu chyba nie zależy na żadnym tłumaczeniu jego zachowań, jego postępowania "bez żadnego trybu".
Tłumaczenie się niedoinformowaniem, czyli brakiem wiedzy jakoś tak staje w poprzek nauk jakie pobierałem dawno i utkwiły we mnie na zawsze: Brak znajomości prawa nie umniejsza winy, a wprost przeciwnie.
A mnie zadziwia kreatywność w mnożeniu tłumaczeń kolejnych przedstawicieli władzy, nie wpadłabym na niektóre wyjaśnienia!
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że łatwiej jest wymyśleć tłumaczenie niż postępować przyzwoicie.
UsuńBrak znajomosci prawa u tych panów świadczy tylko o tym, że oni nawet sami nie wiedzą co podpisują.
OdpowiedzUsuńCi panowie prawo tworzą przecież nie dla siebie, a dla "ciemnego ludu".
UsuńTo jest po prostu "rżnięcie głupa". Przepraszam za mało eleganckie słowa ale nerwy puszczają nawet mnie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że masz rację z tym "rżnięciem głupa". Nawet najdosadniejsze argumenty spływają po nich jak woda po kaczce.
UsuńW normalnym państwie raczej nikt by nie zwracał uwagi na takie faux pas ze strony premiera, a co najwyżej pojawił by się życzliwy uśmiech wyrozumiałości, ale my żyjemy w najjaśniejszej, a tutaj "... chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom ..."
OdpowiedzUsuńMarzenia o "normalnym państwie" nie wiem czy doczekam.
UsuńSprawa i tłumaczenie mnie zaskoczyło totalnie. W normalnych warunkach i wśród normalnego społeczeństwa nie do wytłumaczenia.
OdpowiedzUsuńWitam! Większość Polaków jest przyzwyczajona do normalnego zachowania w normalnych społecznościach, ale tę nasza normalność jest zastępowana inną, rządzących, normalnościa.
UsuńTo jest szokujące, ale czy budzi zdziwienie? Po miesięcznicach żadne zachowanie rządzących u mnie nie wywołuje oburzenia, co najwyżej "śmiech na sali".
OdpowiedzUsuńJak to szokuje, to jak nie budzi zdziwienia? Oksymoron jakiś?
Usuń