Przeglądałem dzisiaj półki wiszące w salonie z resztką książek pozostałych po ostatniej przeprowadzce i ocalałych po autodafe i ostrej selekcji, nie szukając czegoś specjalne. Co jakiś czas robię to, by przekonać się jak daleko mam posunięte "zapominanie", by po grzbietach książek rozpoznać co jest ukryte między okładkami.
I tak natrafiłem szaro-płócienny "na grzbiet" nic mi nie mówiący. Przemówiło natomiast wnętrze, którego skan dwóch zadrukowanych stron prezentują powyżej.
Nie byłem zdziwiony, że "Ongi. Krwawe znamię" jest na półce, bo było od zawdze, tylko zaskoczył mnie fakt, że nie zapamiętałem tej powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego, jednej z 232 powieści, jakie ten pisarz rekordzista wytworzył. Za "wiki" dodam, że łącznie napisanych dzieł jest ponad 600. A przecież mistrz słowa także malował, prowadził prace naukowe..., skąd brał na to czas - bo o talent się nie pytam, byłoby to niegrzeczne, co najmniej.
Wracając do "Ongiś". Dramatyczna opowieść o tajemniczej klątwie ciążącej na rodzie Spytków i ich zadawnionym sporze z Jaksami. Do ostatniej strony niemal nie wiadomo o co chodzi, a jak nie wiadomo (dawniej) chodziło o miłość wielką i podstępne knowania by od jej spełnienia nie dopuścić.
Książka zapomniana i nie doceniana w dzisiejszej dobie. Ale wydanie z 1925 r. (pierwsze wydanie 1870 r.) robi wrażenie tzw. stopką redakcyjną. Są tu podane ceny abonamentowe, wydawca i jego adres. A na wklejce pół płóciennej oprawy jest pierwsza strona okładki w stylu tamtych czasów.
Na koniec. Czy to czytać? Jasne, że tak! Jako ciekawostkę literacką i dla samej intrygi tam zawartej. Ale tego nie można robić na chybcika, każde słowo, wyraz trzeba "doczytać" do końca, wtedy zaczyna smakować...
No fakt -zastanawiające jak On tego dokonał. Przeczytałam tylko Starą Baśń, Hrabinę Cosel i Jelita.Tej ostatniej pozycji, prawdę mówiąc, nie byłam w stanie dokończyć- znudziła mnie śmiertelnie.Być może,że byłam wtedy jeszcze za młoda,bo jakoś tak mi się złożyło,że zawsze będąc dzieckiem czytałam książki dla dorosłych, np. "Na zachodzie bez zmian" i trochę się dziwiłam, że się dziadek tą książką zachwycał.Potem Remarque został jednym z moich b. lubianych pisarzy.Tak sobie pomyślałam, że ówcześni mężczyźni mogli zdecydowanie więcej czasu poświęcać na własne sprawy- wszak nikt im nie kazał pomagać żonom w domu czy cokolwiek w nim robić.A praca zawodowa tez była wtedy znacznie mniej obciążająca, zwłaszcza na "dobrym stanowisku".
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Czytając zachwycono Starą baśń, nawet Dzikowy skarb odebrałem Bunschowi. Nie autorzy mnie interesowali, ale fabuły.
UsuńU mnie z książkami ciężko. Życie nomada nie sprzyja kolekcjonowaniu.
OdpowiedzUsuńNo cóż, takie życie bywa. Podróżując doświadczasz wielu innych zdarzeń i wrażeń, nie musisz ich szukać w książkach jak inni.
UsuńAleż perełki w tej Twojej bibliotece!
OdpowiedzUsuńTrochę tego nazbierało się przez życie.
UsuńDziękuję. Dzięki Twojej podpowiedzi znalazłem w internecie i ściągnąłem "Ongi." i "Stacha z Konar"[pdf]. W ten sposób mój zbiór [mp3 i pdf] J.I. Kraszewskiego wzrósł do 117 tytułów. Do kompletu jeszcze trochę brak... Najdłużej szukałem powieści "Boleszczyce" poznanej w latach pięćdziesiątych XX wieku, zanim ktoś umieścił ją w "Chomiku"...
OdpowiedzUsuńGratulacje! "Mój Kraszewski" też jest niepełny.
UsuńNo Kraszewskiego na szybko się nie da... ale ostatnio bardziej interesuje mnie współczesna psychologia, niż historia w stylu Kraszewskiego.
OdpowiedzUsuńKraszewski to taki oddech od realiów obecnego pędu życia.
UsuńFajnie jest znaleźć coś "nowego" na naszych półkach, chyba sama musze zacząć tak przeglądać półki. Co do książek to nie słyszałam, ale mnie zaintrygowały ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam: czytanko.pl
Jak "przejrzysz" zobaczysz ile tam cudowności czeka na Ciebie.
UsuńKraszewski był kimś w rodzaju wyrobnika... jeśli chodzi o twórczość...
OdpowiedzUsuńAle to bardzo "wydajny" wyrobnik był, a przecież większość tekstów pisał "ręcznie".
UsuńOstatnio przeczytała. "czerwone tarcze" Iwaszkiewicza, to nie Kraszewski...... Ale też coś zupełnie innego niż wspólczesna literatura. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIwaszkiewicz to też jeden z bardziej płodnych pisarzy. Nie sięgnąłem jeszcze po "Czerwone tarcze", ale kto wie... "Sławę i chwałę" przeczytałem po tym jak oglądałem serial na tej podstawie nakręcony, ze Szczepkowską.
UsuńKraszewskiego mam 37 pozycji ale przyznam szczerze, że przebrnąłem tylko te "obowiązkowe". Chyba nie moja bajka ;-)
OdpowiedzUsuńMaruda ten Kraszewski jest niemożebny, to fakt, ale przyznasz że w tej dobie jest najbardziej przyswajalny dla widzów/słuchaczy "narodowej"? W jego tekstach zaczyna pobrzmiewać: Hej! Kto Polak na bagnety.
Usuń